Strona:Jan Rzewnicki - Moje przygody w Tatrach.djvu/269

Ta strona została przepisana.



14. GRAND HÔTEL DU PIC NOIR.
(28 — 31 Sierpnia 1926.)


...A tak niewinnie brzmiało to w założeniu... „Co nam ludziom poważnym do wspinaczek się brać”? — mówi wytrawny gryziszczyt, pan Stanisław Roguski. „Nie o trudne przecie nam rzeczy idzie, idzie o mniej szablonowe” — przywtarza wykwintny profesor Jerzy Lande. Złote słowa zasłużonych mężów... Powstał w ten sposób plan, obejmujący dolinę Kołową, Czarny Szczyt, dolinę Czarną Jaworową, że to tylko wymienię, co ciałem się stało. Mnie zaszczycili propozycją uczestnictwa. Domniemana „krowiość” drogi, jak to sobie tłumaczyli, nie czyniła tego planu, o ile mnie to dotyczyło, lekkomyślnym. Że tam określenia Komarnickiego „leichter Weg”, „sehr leicht”, miały się do rzeczywistości, jak pięść do nosa, któż mógł na razie przesądzać? I łatwe zresztą drogi w złych warunkach trudnymi się stają, — nie prawda?
Obaj wymienieni taternicy na drobne w górach rozmieniać się nie lubią: miałżem się projektu oburącz nie chwycić? Zwłaszcza, że od czasu porwania mi przez politykę dzielnego towarzysza p. Osieckiego Stanisława, poziom moich nie tylko wyczy-