Strona:Jan Rzewnicki - Moje przygody w Tatrach.djvu/294

Ta strona została przepisana.



15. SZUKAJCIE SZAFIRA!
(22–24 września 1927.)


Od tygodnia już zapowiada pan jenerał Zaruski grzmiącą jakąś wycieczkę... — że jednak „na pewniaka” lubi chodzić, a prognozy co do pogody i oficjalne, i prywatne nie wróżą nic dobrego, czas jakoś upływa. Aż się zezłościł ten człowiek bez żółci: jutro ruszamy — i koniec... Ma, jak się okazuje, dobre wyczucie p. jenerał, bo mimo wszelkich przeciwwskazań, pogodę wreszcie ucapiliśmy...
Już noc przed wyjazdem była śliczna, a co do dzisiejszego ranka, to jest wprost rekordowy: gdzież jest ten halny wiatr, tak solennie zapowiadany przez metereologa?
Piękny ten dzień awanturą się zaczął, bo łgarze samochodowi od rana coś kręcą, tak, że niemal o 9-tej dopiero ruszamy, — ale zapuśćmy na to zasłonę: gniewać się pod takim niebem i w taki dzień wprost nie sposób. O pół do jedenastej zaledwie mogliśmy ruszyć z Morskiego Oka na Cubrynę; jak na trzecią dekadę września, to nie za wcześnie chyba.... Oj, zabraknie nam tych godzin wieczorem, zabraknie...