Strona:Jan Rzewnicki - Moje przygody w Tatrach.djvu/52

Ta strona została przepisana.



3. KRÓTSZĄ DROGĄ NA PRZEŁĘCZ
(8—10 sierpnia 1917.)


...I trzeba było aż wojny światowej, co trony wywraca, co niszczy, grozi i pali, by przerwać na trzy letnie okresy pasmo rozkosznych moich włóczęg po Tatrach! Dłużej wytrzymać już nie mogłem: wyspekulowałem sobie przepustkę od hojnych niemiaszków, co właśnie byli niedawno państwo Polskie „wskrzesili” — i dalejże w góry!
Nie bez pewnej tremy jechałem: trzy sezony stracone od ostatniego pobytu, który to mnie takim wspaniałym lampasem krwawym udekorował... czy nie „zastały” się nogi? czy lata niedoli wojennej nie uszczupliły sił? Zobaczymy...
Na pierwszą próbę wyprosiłem sobie Krywań; cztery razy już los mnie odpędził od stóp tej góry wspaniałej! — mamże pozwolić pomiatać tak sobą? P. Stanisław Osiecki przejął się tym moim pragnieniem:
— Owszem, będzie pan na Krywaniu, — już nawet jakby pan był...
Wielogłową ruszyliśmy kompanią; ze zwykłego naszego kółka, oprócz p. Stanisława, są jeszcze pp.: prof. Drewnowski, Jaroszyński, Ojrzyński, no