Strona:Jan Rzewnicki - Moje przygody w Tatrach.djvu/66

Ta strona została przepisana.

gdy zachmurzyło się, zasępiło, zagrzmiało, i rozwarły się upusty niebieskie! W ogniu błyskawic, w gromów rozgwarze i burzy kroplistej szeleście — szedłem po senatorsku, nie śpiesząc; dopiero przez Jaworzynkę puściłem się, jak młode źrebię w przegonach...
Pyszne było, gdy nazajutrz, spotkawszy się z p. Stanisławem na Krupówkach, zapytany przez niego, jakie mam projekty, z dumą odrzekłem: idę jutro na Krywań!
I poszedłem istotnie w innym, solidniejszym, bo damskim towarzystwie.
I dlatego może dopiero ta szósta z kolei moja wyprawa wprowadziła mnie na szczyt tej góry przepięknej! Cały lat dziesiątek tęskniłem ku niej i zaprawdę, posiadłszy ją, nie mniej się cieszyłem od owych zdobywców z przed wieków, co chciwymi dłońmi po złoto do jej wnętrza się darli!