Strona:Jan Rzewnicki - Moje przygody w Tatrach.djvu/75

Ta strona została przepisana.

p. Stanisław; ja wolałem 4° na górze, ale pod stertą koców za to.
I wiecie państwo, co robiłem? Sylwetki wierszowane gości sariuszowskich popełniałem, — tak... O, telewizja duchowa powyżej 2000 m widać się zaostrza; niech przyzna mój towarzysz, że się nie myliłem, gdym pisał o nim, iż:

...w politycznym swędzie
— Może czas już niedaleki —
Na fotelu nam zasiędzie,
Docisnąwszy się do teki...

Przepowiedziałem i inne rzeczy, ale to to już sprawy prywatne...
I następną noc jeszcze lało, a wiatr zawodził...
Rankiem dopiero ucichło. Pożegnawszy więc gościnnych gospodarzy, puściliśmy się na dół. Zamierzona na wczoraj Pośrednia Grań spłynęła z wodami do Popradu, hen... Szło nam tylko o to, by się dzisiaj dostać do Popradzkiego Stawu, a jutro — powrót do domu.
Ba, ale zaraz na wstępie dowiadujemy się, że za Westerowym most przez burzę zniesiony, że tramwaj do Szczyrbskiego jeziora nie idzie. Psiakość! Mogliśmy jednak krzywdzić fiakrów zakopiańskich, nie wypada nam dorabiać — tutejszych. Postanawiamy od Westerowa machnąć sobie do Popradzkiego per pedes: jakieś 13 — 14 kilometrów to fraszka przecie dla nas. Ulitowało się niebo i wyzłociło nam szosę po obiedzie; — z rozkoszą więc odbyliśmy spacer, tonąc wzrokiem w zieleni, zwłaszcza, po smutnych widokach z okolicy Szmeksów: całe tam kilometry kwadratowe wygolonych lasów; —