krewni i przyjaciele spieszą trumnie do Ronzano. Krzyczą, grożą, a wreszcie z taką brutalną gwałtownością wyrywają ją ze św. schronienia zacną bohaterkę, że aż jej jedno żebro zostało złamane. Ślady tego skaleczenia dały się czuć i widzieć przez całe jej życie. Sprowadzona gwałtem do domu ojcowskiego, niemal cały rok ciężko chorowała.
Dominik powróciwszy do Bolonii, i dowiedziawszy się o wspaniałomyślnym postępku Dianny, bardzo się ucieszył, atoli nadwerężenie jej zdrowia mocno go dotknęło. Nie mogąc sam na sam odwiedzić swej córki duchownej, aby ją wzmocnić, pisał do niej w sekrecie. Jakiż to skarb owe listy, ach! gdyby jaka wierna ręka była je nam przechowała! Lecz oto jednego dnia poselstwo oczekiwane nie przybywa. Niepokojące krążą pogłoski, a wkrótce już prawdziwa wiadomość jak grot przeszywa serce boleścią: Błogosławiony Ojciec umarł! Wśród łez swych dzieci i śpiewu Aniołów, istotnie, święty Patryarcha przeszedł z tego śmiertnego życia do radości wiekuistych. Dla duszy Dianny strata takiego Ojca była nadmiarem doświadczenia. Jednak nie zachwiała się w ufności. Błosławiony Dominik zanim opuścił to wygnanie, obiecał dzieciom
Strona:Jan Siedlecki - Błogosławione Dianna, Cecylia i Amanda.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —