co kto posiadał wartościowego, a gdy tego niestało, zabrano nam, cośmy mieli na sobie tak, że zaledwie zostały nam koszule!
W takim uniformie ustawiono nas w szeregi i otoczono wojskiem: mieliśmy odejść do Stobnicy. Lecz właśnie wówczas zaszło coś strasznego! Oto jeden z naszych, ranny w nogę, nie mógł iść i trzeba było mu dać podwodę, gdy to oficerowi zameldowano, kazał owego rannego, tuż o 20 kroków od nas, rozstrzelać! Widziałem tego delikwenta: był to mężczyzna 25-letni, miał żółty zarost brody, obdarty był do koszuli; tylko koszula webowa z monogramem świadczyła, że to był ktoś z inteligencyi. Dusza w nas zamarła na ten barbarzyński czyn oficera i owo straszne słowo; rozstrilat! Jakoż w okamgnieniu wystąpiło trzech żołnierzy: zmierzyli, strzały padły i ów męczennik zwalił się na ziemię! Lecz nie na tem jeszcze koniec, przystąpili owi żołdacy i dobili go! I widziałem ich bagnety zanurzone w ciele ofiary i słyszałem chrzęst przekłuwanego ciała i więcej już nic nie widziałem, bom sam był jakby nieżywy od tej strasznej grozy! Kto był ten nieszczęśliwy męczennik, o tem od nikogo nie mogłem się dowiedzieć: snać jego znajomi przed nim wyginęli. — Cześć jego popiołom!
Po tej barbarzyńskiej egzekucyi, pognano nas przez Pacanów do Stobnicy, gdzieśmy nocowali w jakiejś szopie. Na drugi dzień ruszyliśmy do Staszowa. W Staszowie widziałem hr. Tarnowską, matkę poległego syna, która przyjechała po zwłoki dziecka swego. Skoro między poległymi nie rozpoznała swego syna, podążyła za nami, by się od kogo dowiedzieć, jaką śmiercią i gdzie poległ jej syn. Później dowiedzieliśmy się, iż młody Tarnowski tak był posiekany, że istotnie trudno było na zwłokach rozpoznać postać ludzką! On był między pierwszymi ochotnikami, którzy usiłowali
Strona:Jan Siwiński - Katorżnik.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.