był ruch reformacyjny w Polsce szesnastego stulecia, potrzebny jest udział wielkich mas i tych mas szczere, głębokie zainteresowanie. Niema przecie wielkich mówców, gdzie niema słuchaczy i niema myślicieli, którzy myśleliby wyłącznie dla siebie. Takiego wielkiego poetę, jakim jest Kochanowski, musielibyśmy dzisiaj odkopywać pracowicie z pod pyłu wieków, gdyby nie był on stał się dla swoich współczesnych tem, czem jest dla nas, a nawet czemś więcej. Dla kogóż byliby pisali pisarze wieku złotego, gdyby nie byli mieli czytelników, dla kogóż byliby tłomacze Pisma świętego dokonywali swoich tłomaczeń, gdyby ruch, który te tłomaczenia uczynił potrzebnemi, był istotnie tak płytkim, jak nam to przedstawiają niektórzy historycy?
Oczywiście, zastanawia nas fakt, że Reformacja polska pozwoliła wytępić się przez reakcję katolicką i że zaledwie niewiele rodzin polskich ostało się przy niej. Ale niemniej zastanawia nas, że wraz z Reformacją zniknął z widowni życia polskiego ten polot ducha, który pod wpływem ruchu religijnego stworzył rzeczy wiekopomne. Jezuityzm zatryumfował w Polsce nie dzięki samemu sobie, ale dzięki czemuś, co wymaga poznania i zastanowienia się. Wiek szesnasty jest jakby wspaniałym ogrodem pełnym drzew owocowych i cudownych kwiatów, a już stulecie następne, szczególniej koniec wieku siedemnastego i początek osiemnastego przedstawiają żałosną pustynię ducha. Miejsce Modrzewskich, Kochanowskich i Skargów zajmują księża Chmielowscy i Kowaliccy, nie mówiąc już o tych pomyleńcach typu księdza Baki. Zjawisko to dotąd należycie wyjaśnionem nie zostało. Mówi się o najeździe jezuitów i ich zgubnej dla ducha polskiego działalności, ale powstaje pytanie, jak mógł naród Kochanowskich i Modrzewskich dać się tak dalece obrać z ducha, jak się istotnie stało?
Odpowiedź znaleźć na to dość trudno. Tylko częściową będzie odpowiedź, że ducha polskiego zniweczyła szkoła jezuicka, która postanowiła wytępić ruch reformacyjny w duszach młodego pokolenia. Tak jednostki jak i całe narody miewają czasy wysokich lotów i miewają czasy upadków. Bardzo jest prawdopodobnem, że wiek siedemnasty i początek osiemnastego był dla narodu polskiego takim wiekiem reakcji po wytężonej akcji wieku szesnastego. Zanim wiedza ścisła udzieli nam w tej sprawie odpowiedzi zadawalniającej, musimy zaspokoić się przypuszczeniem, że jezuityzm wyzyskał skrzętnie okres znużenia ducha polskiego i wycisnął na nim swoje fatalne piętno czasów saskich. Polskość poświęcił bez wahania najbardziej powierzchownemu katolicyzmowi, koronującemu obrazy Matki Boskiej i biczującemu się w dni wielkiego postu, ale nie przeszkadzającemu prowadzić życia tak hulaszczego, że Polska, która doniedawna jeszcze była przedmiotem szacunku i podziwu obcych, stała się za Sasów urągliwem przysłowiem i w oczach chciwych a zaborczych sąsiadów zaczęła dojrzewać do rozbiorów.
Strona:Jan Stogarski - Czego uczy nas przeszłość?.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.
11