z tych nauk Janek. Nikt jak on nie umiał tak patrzeć na piękność pejzażu — dowiódł tego w znakomitych tłach krajobrazu greckiego w „Odyssei“, które żywcem przeniósł na płótna.
Po śmierci ukochanego prof. Godlewskiego objął w obu naszych gimnazjach naukę rysunków Karol Młodnicki, malarz, przyjaciel Artura Grottgera. Janek, którego Młodnicki szczerze pokochał, miał sposobnoćć wejrzenia w skarby — pozostałe w tece pośmiertnej genialnego twórcy „Wojny“ i „Lituanii“. Z największym zachwytem wpatrywał się w te natchnione dzieła geniusza — rysownika i zakochany cały w tych rysunkach, skopiował i uzupełnił m. i. niewykończone części „Pielgrzymów“ Grottgera. Darowując mi ten rysunek, pisze mi, że Grottger zostawił ten obraz „w którym się tyle przebija natchnienia i uczucia“ w szkicu... „starzec długobrody pokazuje będąc na ziemi świętej dziecku ojczyznę jego... Polskę“. Rysunek istotnie piękny.
Wówczas to Janek korzystał z każdej okazji, aby dostać się do atelier artystów. Odwiedza pracownię L. Markowskiego i Tadeusza Barącza, którzy chętnie u siebie przyjmują zapalonego chłopaka, widząc w nim materjał na rzeźbiarza, „bo ma prawdziwe odczucie plastyki“. A Janek marzy o malarstwie i od kogo może, dowiaduje się łakomie, o szczegółach pobytu w Akademji sztuk pięknych w Wiedniu, do której leciałby — zaraz — jeszcze przed maturą!
Sprzeciwia się temu ojciec i zgodzi się ostatecznie na ten wyjazd — ale po maturze. Więc jeszcze półtora roku, rok jeszcze — a spełnią się marzenia młodzieńca. — Ale skromna kasa urzędnika skarbowego nie wystarcza na taki wydatek. Trzeba zdobyć skądinąd fundusze. Więc Jankowi śnią się stypendja i mecenasi sztuki. Zbliża się wystawa krajowa 1877 we Lwowie — więc mimo ciężkiego przemęczenia — przygotowaniem do matury — Janek tuż po zdaniu egzaminu dojrzałości zabiera się do kredkowych portretów ówczesnego namiestnika Alfreda hr. Potockiego i jego rodziny. — Zobaczą — może nabędą, może dadzą stypendjum?
Niestety spotkał Janka ciężki zawód. Hr. Potocki portrety widział — podobały się... ale nic więcej. Prawie rozpacz wieje z jego listów z sierpnia 1877. Jechać do Wiednia musi — konieczną wyprawę mieć musi, potrzeba mu tylko 200 zł., aby się wyekwipować i dojechać do Wiednia. Tam już sobie da
Strona:Jan Styka.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.