Dzieło to iście boże coraz to piękniejsze w duszach wiernych wydaje plony, opromieniając świat cały nadziemskiem swem światłem i ciepłem. Lecz zkądże to tak nagły i prawie cudowny jego rozkwit i rozwój w tych nowszych chrześcijaństwa czasach? Zkąd ta cześć, jakiej powszechnie za dni naszych zażywa? Zkąd ów rozgłos, jakiego w świecie katolickim z dniem każdym nabiera? Czyż ono jest może czemś zupełnie nowem w Kościele bożym? Gdzie tam! Sięga ono swym początkiem Golgoty, gdzie na krzyżu Bóg-człowiek dla zbawienia świata umierał. Zwisła już z ramienia głowa. Jego najświętsza, a zbrojny żołnierz rzymski, imieniem Longin, aby się przekonać o śmierci skazańca, włócznią otwiera bok Jezusowy, a z otwartego boku Jego, natychmiast wyszła krew i woda[1], snać dlatego, abyśmy mogli czerpać wody z radością ze zdrojów Zbawicielowych[2], jak to na VII wieków przed tem przepowiedział prorok Izajasz.
Cóż innego znaczy to otworzenie boku Jezusowego, jeśli nie zranienie Serca Jego, pyta uczony kardynał Gerdil?[3] Sam zresztą Jan św., naoczny Ukrzyżowania świa-