zaszczycał ją Zbawiciel wyjątkowemi łaskami; obsypywał jej duszę najsłodszemi pociechami, pod wpływem których wyrażała swą radość wierszami, nie artystycznemi wprawdzie, ale nie bez wdzięku, na jakie zdobyć się mogła:
Choćby mnie w mojem uczuciu ścigali,
I coraz nowe wymyślali męki,
Nikt mnie od mego Boga nie oddali,
Nikt mnie nie wydrze z mego Ojca ręki.
Im większa gorycz dni moje zatruwa,
Tem silniej On mnie do siebie przykuwa.
Tym sposobem wprowadzał ją Zbawiciel powoli do „królewskiej szkoły swojego Serca“. W niej to trzy przedewszystkiem piękne cnoty dobrze sobie przyswoić umiała, to jest: skupienie i złączenie ducha przez modlitwę z Bogiem — zaparcie się woli własnej i oderwanie serca od wszystkich rzeczy ziemskich — wreszcie ochotne znoszenie i zamiłowanie krzyża i cierpień. Że zaś tej nauce Błogosławiona jak najwierniej odpowiadała i najpomyślniejszy z niej odniosła owoc, świadczy o tem Matka de Saumaise, jej długoletnia przełożona, następującemi słowy: „Zapewnić mogę, że w przeciągu lat sześciu, podczas których znałam siostrę naszą Małgorzatę Maryę, nie dostrzegłam, aby kiedykolwiek zaniedbała się w wyko-