szcie działa, ucichła wrzawa wojenna, miasto dostało się w ręce Prusaków. Dokoła klasztoru i w obrębie zabudowań jego, wszystkie place zaścielone były poległymi lub rannymi. Klasztor nasz szczęśliwie ocalał! Nikt z mieszkańców jego żadnej zgoła nie poniósł szkody, ani jedna szyba w oknach nie pękła — najmniejszego zarysowania nie spostrzeżono na murach, gdy przeciwnie wszystkie sąsiednie domy uległy zniszczeniu[1]. Komuż ocalenie nasze jedynie zawdzięczyć mamy, jeśli nie Najsł. Sercu Zbawiciela, który uroczyście zapewnił czcicieli swoich:
Dom, gdzie czcić będą obraz Serca Mego,
Z błogosławieństwa zasłynie Bożego.
Pod Mojem skrzydłem grot złego ich minie,
Jam im ucieczką w ostatniej godzinie!
Jenerał de Sonis, głównodowodzący XVII. korpusem armii nad Loarą, zawarł był z baronem de Charette, pułkownikiem legii honorowej ochotników zachodu, ścisłą i serdeczną przyjaźń[2]. Podczas wie-