łek wielki koronny, króla oczekiwał. Burmistrz Marcin Frankowicz postarał się dla króla o przewodnika świadomego drogi i zapłacił mu za trud 2 złp.[1].
Za królem zjechali do Sącza Piotr Gębicki, biskup krakowski, i Jan Gębicki, biskup chełmski, nominat płocki, wreszcie żona Stanisława Lanckorońskiego, hetmana polnego koronnego. Pisarze jej jechali przodem z assygnatą na potrzebną żywność, którą pani hetmanowa płaciła. Panowie rajcy przyjęli ich uczciwie obiadkiem i garncem wina. Pan Jędrzej Suszycki, pisarz miejski, przygotowany i nie krępowany zakazem dostojnych gości, wystąpił z pięknem przywitaniem w imieniu miasta. Szczególnie witał biskupa krakowskiego, jako zbawcę wśród trwogi i niebezpieczeństwa zbójeckiego w 1651 r. przed Alexandrem Napierskim. Do biskupa chełmińskiego osobną miał mowę, a do hetmanowej osobną, a wszystkie piękne i figurami krasomowskiemi ozdobne. Wedle starego i przyjętego zwyczaju należało się pisarzowi miejskiemu od każdej mowy publicznej półgarnca wina; zważając jednak na ciężki czas, contra consuetudinem observatam, obdarzono go tylko 1 złp.[2].
Po odjeździe króla, biskupów i dostojnych gości, ogarnął miasto niewymowny żal. Mieszczanie, ze swymi cechami na czele, zebrawszy się na wiece, radzili, co czynić wypada?... Królowie obdarzyli wierne miasto swoje licznemi wolnościami, pozwolili pobierać cło od towarów lądem i wodą wiezionych, aby zato mury i wieże miasta w należytym utrzymać stanie. — Jakoż istotnie mury i baszty i bramy obronne nie były zaniedbane, i armata rozmaita była i cechowy proch i kule po basztach, a ratuszne na wieży. Nie dziw przeto, ze mieszczan brała ochota zawarcia bram przed Szwedami, zaufania w Bogu, w murach miejskich i odwadze własnej. Niebawem wyprawiono też gońca do króla w Czorsztynie z zapytaniem, czy się poddać Szwedom, czy silny stawić im opór, a na drogę dano mu 6 złp.[3].
Jan Kazimierz, opuszczając Polskę i nie chcąc, aby za niego najpiękniejsze miasta marniały, kazał się poddać Sączowi, a sam przez Spiż miał jechać na Śląsk, bo już na Żywiec nie bardzo było bezpiecznie, skoro jenerał szwedzki, Krzysztof Königsmark, wprost od Krakowa spiesząc, chciał królowi przeciąć drogę. Przed odjazdem z Polski uczynił król jeszcze ostatni krok do Karola Gustawa. Wysłał do