wpadli na Szwedów. Z odżywionym zapałem natarli z swej strony także mieszczanie, i ani jeden Szwed nie uszedł!
Łatwiejsza już sprawa była na opactwie Norbertanów; wybito dwie dziury w murze i wyłomem dostano Szwedów. Z obmurowanego cmentarza kollegiaty musieli także wcześnie uchodzić. Tylko jeszcze na zamku trzymał się porucznik Patryk Gordon z niedobitkami, a widząc sprawę straconą, uciekł furtką grodzką, dając znać swoim o poniesionej klęsce.
I rzeczywiście Szwedzi nie dali długo na siebie czekać. Rozjuszony Stein, połączywszy się z Gordonem, z największym pośpiechem ruszył na Nowy Sącz. Na dzisiejszej Przetakówce zebrali się Szwedzi i stąd nagle do miasta przypuścili szturm; ale w Sączu była wszelka gotowość i tak od strony zamkowej, jak i bramy krakowskiej poczyniono wszystkie potrzebne ostrożności. Samą bramę krakowską od wywalenia zabezpieczono potężnemi zaporami z całego drzewa, kilkakrotnie przez siłę wbitemi. W innych bramach przygotowano także działka i organki.
Szwedzi, znając dobrze miejscowość, szturmowali jedni do zamku, drudzy do krakowskiej bramy, a szczególniej pchali się do otworu kanałowego, który był przy krakowskiej bramie dla ścieku wody z ulic miasta, chcąc go zapewne rozsadzić prochem i wyłom uczynić. Lecz mieszczanie pilnowali murów, a celne strzały z hakownic, zwłaszcza Stanisława Krawczyka, gęsto wśród nieprzyjaciela słały trupa. Ale kiedy ostatnia hakownica wypaliła z ogromnym hukiem, tej samej chwili uwisła ręka jego i krew trysła obficie. Hakownica zanadto silnie nabita, nie wytrzymała parcia — pękła i srodze go w rękę skaleczyła. Mieszczan, będących na murach, kiedy to ujrzeli, strach ogarnął, ale w tej rozstrzygającej chwili zagrzmiał okrzyk od rzeki Kamienicy i od razu huknęły strzały. Była to piechota nawojowska starosty grodowego pod dowództwem Felicyana Kochowskiego[1], która na Szwedów uderzyła z boku, a za nią w odwodzie postępowała piechota spiska Jerzego Lubomirskiego, pod wodzą Jana Gerlichowskiego, sam zaś starosta grodowy, Konstanty Lubomirski, ze szlachtą zachodził bokiem.
Szwedzi, tak niespodzianie napadnięci, zostawiwszy poległych, wszystkie łupy, wozy i działa, umykali z duszą ku Wiśniczowi[2],