Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/162

Ta strona została przepisana.

lub przynajmniej położenia jaj dalszym postępom silnej zapory, sprowadził do Zakliczyna OO. Reformatów (1622) i zbudował im kościół z klasztorem.
Oprócz zapisków w księdze krawieckiej, znajdujemy też ślady Aryanizmu w księgach archiwum miejskiego. Jan Kłodawski, syn Wincentego, rajcy (1628—1632), zwany Biedakie, z Franciszkana odszczepieniec w r. 1634[1], bawił ciągle na Węgrzech, gdzie właśnie szukali schronienia wszyscy wyrokiem sejmu 1647 r. potępieni Nowochrzczeńcy. Wojciech Łopacki, były rajca (1628—1633), przejął się również ich zasadami i odszczepił się od kościoła katolickiego, chociaż jeszcze nie jawnie. Ustępując z Nowego Sącza, rozszerzał w Krościenku pod Szczawnicą w r. 1648 swe przekonania, przeciwne wierze Kościoła rzymskiego, lżył księży, bluźnił obrzędom i obrazom, a wkońcu porąbał i podziurawił obrazy. Ze zgrozą doniesiono o tem sądowi wójtowskiemu w Nowym Sączu. Wysłano czem prędzej gońca, aby uczynił śledztwo, jak notuje burmistrz Wojciech Bogdałowicz w księdze wydatków miejskich: „Posłańcowi, który chodził w sprawie miejskiej do Krościenka dla inkwizycyi w sprawie Łopackiego o porąbanie obrazów, na drogę i dla wyjęcia ekstraktu 2 złp.“[2]. Po sprawdzeniu istoty czynu wystąpił instygator, żądając ukarania. Sąd, zważywszy ciężkość zbrodni jego, surowy orzekł nań wyrok: „wygnania, bezecności, ucięcia grzesznych rąk i szyi.“ Że zaś nie stawał, zadwornie ogłoszono go umarłym wobec praw[3].
Jaki zaś był stosunek Aryanów do reszty ludności katolickiej, a zwłaszcza mieszczaństwa sandeckiego; jakie w mieście wyprawiali burdy i jakich dopuszczali się gwałtów, dowodzą nam poniżej przytoczone fakta, zapisane w aktach miejskich i grodzkich sandeckich.

Dnia 4. października 1640 r. Władysław i Abraham Krzesze z Męciny konno i zbrojno, jak zwykle szlachta, opuszczali właśnie gospodę Jana Zięby w Nowym Sączu. Mimo wsiadających przechodzi Jan Reszkowicz alias Kołodziejczyk, przedmieszczanin, sługujący szlachcie, spojrzał ostro, nie ukłonił się i idzie dalej. Zdaje się, że mu się wyrwało słówko jakieś, ubliżające Aryanom, bo Abraham Krzesz, w dołomanie sutym czerwonym właśnie mając dosiadać konia, zwraca się obrażony i woła:

  1. Acta Scabinal. T. 54. p. 257.
  2. Distributa f. 68.
  3. Act. Consul. T. 58. b. p. 228. 360. — Sądy zadworne, czyli asesorskie dlatego tak nazywane, iż w nich z kanclerzem zasiadali razem referendarze, regenci kancelaryi, sekretarze królewscy i pisarz dekretowy.