Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/339

Ta strona została przepisana.
—   86   —

żywcem na stosie w styczniu 1647 r. Mistrz, który egzekwował dekret, dostał 2 złp.[1].
We wrześniu 1670 roku toczył się długi kryminalny proces Elżbiety Stepkowicowej, żony murarza sandeckiego, Marcina Stepkowica, oskarżonej o czary. Postawieni świadkowie między innemi rzeczami zeznawali, że trzymała u siebie trupią głowę, którą rzucała o mur niedokończonego kościoła na Biskupiem[2]; że różne plugastwa wylewała na drogi krzyżowe (rozstajne), aby tem bardziej szkodzić ludziom, mieszkającym w mieście; że psowała ludziom warzenie gorzałki, tak iż miasto gorzałki woda tylko biała płynęła z garna. Długi ten proces i śledztwo obejmuje stron 21 in folio; jest tam również obszerna wzmianka o paleniu czarownic w Grybowie i Ropie. We środę po św. Franciszku 1670 r. zapadł na nią wójtowski ławniczy wyrok: „Ażeby podobne zbrodnie czarowania i sztuczek dyabelskich nie uchodziły bezkarnie, przeto Elżbieta Stepkowicowa ma być żywcem spalona na stosie drew na brzegu Dunajca.“ Wykonano ów dekret o godzinie 18[3] (2 po południu).

Za niektóre większe wykroczenia skazywano na banicyę (bannito, proscriptio) czyli wydalenie z miasta. Otóż i tego znajdujemy liczne przykłady. Na samym schyłku XVI. wieku słynął z rozlicznych awantur Stanisław Janik, rajca i kupiec sandecki. Między innemi zabił on dziada (żebraka) dla 30 grzywien; pobił i posiekł Zofię Kłodawską i jej syna Wincentego w ulicy polskiej przed domem Jana szklarza; z skarba miejskiego pobrał potajemnie przywileje miejskie, które Chwalibogowie znaleźli potem; Jakóba Klimczyka gwałtem porwał na przedmieściu niedaleko bramy młyńskiej, zawiózł do lasu w Piątkowej i o mało tamże nie zabił; panią Wałowiczową, za jego powodem, zbóje napadłszy, zastrzelili, przyczem kula dziewkę służebną ugodziła w głowę; jawnie na ratuszu mówił: „kiedy będę burmistrzem, pokrwawię chustkę, a na kogo mam złość, powiem, że mi dał w gębę i każę go ściąć“; na Klimczyka zbójców na-

  1. Distributa f. 26.
  2. Jest tu mowa o tym samym niedokończonym kościele w Nowym Sączu, który w r. 1732 Klaryski starosandeckie sprzedały OO. Pijarom, a ci podnieśli mury jego i przybudowali przy nim swoje kollegium. — W roku 1737 wypłacili Pijarzy za te niedokończone mury Klaryskom 3000 złp., jak świadczy osobny akt, oblatowany w grodzie sandeckim (Acta Castr. Rel. T. 159. p. 1011).
  3. Act. Scabin. T. 64. p. 399—419. — Cały ten tom z lat 1652—1684, o 521 str. in folio, wraz ze wszystkiemi zeznaniami winowajców jest nadzwyczaj ciekawy.