wtem nadchodzą młodzieńcy szkolni, uczniowie nowosandecckiego bakalarza, Teofila Albina[1], popisujący się swym śpiewem po gospodach na wzór rybałtów[2], rozumie się niezbyt nabożnie. Pan Mateusz, będąc dobrej myśli, kazał im śpiewać. Śpiewali... a kończywszy śpiew, prosili o nagrodę, lecz zamiast nagrody spotkała ich nagana — widocznie ich śpiew nie przypadł do smaku panu Wyrzykowskiemu. Młodzi śpiewacy umieli podobno i wiele gadać, więc ostro odpowiedzieli. Pan Mateusz zerwał się, a zgromiwszy ich obelżywemi słowami, cisnął szklanicę piwa na jednego z nich i oblał go, potem porwał się do szabli, chcąc rąbać, bić i siec, ale ich obroniono. Nazajutrz pan bakałarz obwieścił urzędowi krzywdę uczniów, sądownictwu swemu podległych — i oświadczył zarazem, że go pozwie, bo mu się nie godzi pomścić swej krzywdy, jako cnotliwemu i spokojnemu człowiekowi. Pisarz wciągnął protest do ksiąg, a pan Mateusz pozwał o to pisarza[3].
W Krakowie w latach 1620—1635 mieli kantorzy gospodę pod godłem: „U szewca Nogi piwo częstochowskie“. Tam to, wraz z rybałtami czyli śpiewakami wędrownymi, topili się w piwie i miodzie, a opitych wiedziono do kościoła rano. Mimo to niejeden, ledwo siedząc, nie zmylił śpiewu. Słynny na Podgórzu rybałt, Marcin Zięba, grał od r. 1619—1640 na wielu instrumentach, miał głos mocny i przyjemny. Z siedmiu towarzyszami obchodził Polskę, grając i śpiewając po dworach i zamkach; a nie pierwej poszedł do dworu, aż odśpiewał mszę w kościele. Wielu panów chciało go zatrzymać przy swoim dworze, ale Zięba nie rad zagrzewać miejsca, wędrował swobodnie. Po kilku latach, opuszczony od towarzyszów, chodził jeszcze samotnie, aż w roku 1640 znaleziono go bez duszy w jednej wsi pod Krakowem[4]. Według wszelkiego prawdopodobieństwa pochodził on z okolic Nowego Sącza, gdzie dotąd pełno rodzin
- ↑ Rodem z Pilzna, prima laurea insignitus an. 1597. Muczkowski p. 249.
- ↑ Rybałt z włoskiego ribaldo, rubaldo, żak psalmista, śpiewak kościelny lub wędrowny. Wyższy stopień śpiewaków klasztornych lub kollegiackich miał nazwę Kantorów; z rybałta bowiem szedł dopiero na Kantora, czyli stałego przy kościele śpiewaka. — Rybałtów nie słusznie mieszano z Klechami. Już bowiem na początku XVI. w. sługę kościelnego na wsi, u nas w Polsce, nazywano Klechą; zarządzał on także szkołą wiejską, gdzie uczył żaków czytać, pisać i śpiewać.
- ↑ Act. Consul. T. 26. p. 596; T. 29. p. 244.
- ↑ Kazimierz Wójcicki: Stare gawędy i obrazy. T. III. str. 289—295. Warszawa 1840.