Dalsze szczegółowe opisy odsłaniają nam dokładny obraz handlu Nowego Sącza, z których okazuje się, iż tenże sięgał od ostatnich krańców Polski z południa, aż do najdalszych na północ i zachód i głęboko na wschód. Kupcy sandeccy, obok drobnej sprzedaży w swych sklepach, trudnili się wywozem wyrobów swojego miasta, a jeszcze bardziej przewozem towarów węgierskich i przywozem zagranicznych, byli więc przeważnie kupcami en gros hurtownikami. Obok tego znaczna liczba kupców sandeckich podejmowała interesa spedycyjne dla kupców zagranicznych, mianowicie węgierskich, oraz krakowskich, warszawskich i t. p., czyli byli spedytorami. Przewóz ten odbywał się częścią Dunajcem, jako spław tratwami, częścią na wozach, który to ostatni sposób transportu tworzył nowy rodzaj zarobku, nową klasę przedsiębiorców, t. j. woźniców miejskich, z których, jak nam akta miejskie podają, najważniejszymi w owych czasach byli: Stanisław Fratrowicz, Joachmi Olejarz, i Bartosz Zięba, młynarz.
Towarem, zajmującym pierwsze miejsce między wszystkimi, którymi odbywał się taki przewóz, zwłaszcza Dunajcem, była miedź ze Spiża; miejscami zaś sprzedaży, dokąd ją wożono, był Lublin, Warszawa, a wreszcie Gdańsk. Miedź przynosiła zysk wcale znaczny, ale też zakupno tejże wymagało znacznego kapitału, a żaden z kupców sandeckich, jak się przekonamy bliżej, nie posiadał wielkiego majątku i nie rozporządzał wielką sumą pieniężną; 1000 złp. gotówki było już rzadkością. Dlatego zmuszeni byli zaciągać większe pożyczki i zwykle operowali tylko pożyczonymi pieniędzmi.