czenia i znajomości dróg wodnych. Dlatego też kupcy, spławiający swe towary Dunajcem i Wisłą, nieobeznani z temiż, najmowali sobie biegłych i wytrawnych fliśników, jak tego mamy przykład w r. 1632. Walenty Tymowski, mieszczanin grybowski, kiedy spławiano wiele wina do Warszawy, chcąc także trudnić się tym korzystnym handlem, a nie będąc doświadczonym na wodzie, najął sobie wspomnianego poprzednio Stanisława Gardonia, przedmieszczanina z Nowego Sącza, który podjął się prowadzić 6 ptów do Warszawy z winem[1].
Obok tych niebezpieczeństw i połączonych z niemi strat i wydatków, inne koszta takiego transportu wodą były wcale znaczne, jak nam je przedstawia opis dalszej podróży zięcia Tymowskiego do Lublina w r. 1610. Koszta te były: śrotarzom za wyciąganie z piwnicy 2 złp. 14 gr.; od zwiezienia do Dunajca 1 złp. 14 gr.; fliśnikom od spuszczania ptów 4 złp. 10 gr.; od spławu z Nowego Sącza do Kazimierza od każdego ptu (których liczba jednakże nie jest wyrażona) po 5 złp. 15 gr., nie rachując wszystkich opłat i myt w miastach po drodze leżących. Czasem trzeba było także w którem z tych miast zatrzymać się, n. p. dla pobicia beczek, co także połączone było z wydatkami.
Z Kazimierza droga odbywał się już na wozach, tu więc sprzedawano plety, za które jednak nie dawano więcej jak po 1 złp. Do Lublina trzeba było fury najmować, a tym płacono od liczby beczek, mianowicie od jednej po 1 złp. 13 gr. W samym Lublinie, oprócz opłat i „składnego“, były także koszta rozmaite, jako to: Śrotarzom, co wino do piwnicy nosili z gospody, 4 złp. 27 gr.; bednarzowi 6 gr.; na drzewo do piwnicy i pomocnikowi 1 złp. 7 gr.; utrzymanie pana zięcia w drodze kosztowało 5 złp. — Podobnie w r. 1619 syn Tymowskiego wydał na swoje utrzymanie („strawił“) w Lublinie i w powrocie 4 złp.
Wogóle całe koszta transportu owych 24 beczek wina, kupionych od pana Deżeffiego w r. 1610, wynosiły z Torysy do Lublina wraz z wszystkiemi opłatami i mytami 191 złp., a więc na 1 beczkę 8 złp.
Drugiem ważnem, a może jeszcze ważniejszem miejscem transportu i handlu wina była Warszawa. I tam Tymowski wysyłał wina swoje własne, lub w spółce zakupione, również 3 razy. Podróż odbywała się tak samo, albo Dunajcem i Wisłą aż do samego miejsca przeznaczenia, albo na wozach.
- ↑ Act. Scabin. T. 54. p. 14.