Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/431

Ta strona została przepisana.
—   178   —

byli wcale zadowolnieni, bo zysk dla nich był przeszło 48%. — Jeszcze pomyślniejszą była w tym samym roku powtórna spółka z Łykawskim, gdyż wina zakupione u tegoż samego Gutsmittla, a sprzedawane do Krakowa, Olkusza, Nowego Korczyna lub szlachcie sandeckiej, przyniosły zysku od 20 aż do 100%. — Wina zakupione (1623 r.) w spółce z bratem Marcinem w Bardyowie po różnych cenach, których beczka przeciętnie kosztowała prawie 68 zł. węg., a inne koszta wyniosły na 1 beczkę po 8 złp., cały zaś nakład kosztował 3.646 złp. 5 gr., sprzedawano beczkami (od 96 do 122 złp.) w Nowym Sączu, okolicznej szlachcie i do Krakowa z zyskiem 27 do 63%. Cały zaś zysk wynosił 747 złp. czyli przeszło 20%.
Na winach, wysłanych do Lublina, zysk ani jeden raz nie był znaczny. Koszta podróży, liczne opłaty, straty poniesione i t. p. przyczyniały się do jego uszczuplenia. I tak na winach, spławianych wspólnie z zięciem swoim (1610 r.), które, jak sam Tymowski wyraźnie podaje, wraz z wszystkimi wydatkami kosztowały 911 złp., czystego zysku było zaledwie 69 złp., a więc nie całe 8%. — Kiedy w r. 1619 w spółce z Pytlikowiczem wyprawili tamże 12 beczek wina doborowego starego, które w Lublinie sprzedano po 80 złp., z powodu nie podanej ceny kupna trudno też oznaczyć zysk na niem; w każdym razie jednak nie mół być znaczny, gdyż sprzedano je nie za gotówkę i wypłata trwała aż rok, a rozbita beczka na jazie zakliczyńskim pochłonęła także znaczną część zysku. Wina zaś, które w spółce z Łykawskim (1622 r.) kupili razem z płytwami na Dunajcu po 58 złp., i z których sprzedano w Sandomierzu i Lublinie 12 beczek po 70 złp. a 11 po 72 złp., po odtrąceniu wszystkich wydatków transportu, mogły przynieść czystego zysku do 16%.
Co się zaś tyczy win, spławianych do Warszawy, ponieważ kwota, po której je tam sprzedawano, ani razu nie jest podaną, więc też i zysku na nich oznaczyć się nie da; to tylko można uważać za pewne, iż musiał być niezawodnie znacznie większym, aniżeli w Lublinie, gdyż w przeciwnym razie trudno przypuścić, żeby puszczano się bez korzyści w tak daleką drogę; odpadały też tutaj znaczne koszta transportu na wozach, jak owe z Kazimierza do Lublina. Domniemanie to potwierdza także poniżej umieszczona wiadomość o nader korzystnej sprzedaży win w Warszawie przez kupca, Stanisława Rogalskiego (1651 r.), tak iż spólnik jego domagał się od niego aż 48% zysku, lubo żądanie to pokazało się zbyt przesadnem.
Natomiast wina, kupione (1624 r.) w spółce z Jędrzejem Jordanem od Marcina Kopci w Krużlowej po 79 złp., których przywóz