a księgi archiwum miejskiego z lat 1626—1634 przechowały nam nie mało podobnych wypadków.
I tak Maciej Filko, mieszczanin z Muszyny, korzystając z grudniu 1632 r. z dobrej sanny i drogi utartej, objeżdżał Nowy Sącz z miedzią i innymi towarami, mijając skład i unikając opłaty składnego. Wywiedzieli się o tem mieszczanie i co tchu wysłali za nim w pogoń kilku z pomiędzy siebie, jak czytamy w księdze wydatków miejskich: „Wyprawiając pogoń za przeprowadzeniem miedzi i towarów na skład należących, skład sandecki omijających, przez Filka z Muszyny, dało się kontentacyi 4 złp.[1]. Według prawa towar przychwycony przepadał na korzyść miasta i warowni jego. Filko znalazł się w bardzo przykrem położeniu, gdyż zamiast zysku taką stratę ponosił; chciał więc choć w części tę stratę pokryć lub wynagrodzić. Ponieważ zaś Wojciech Kostecki, kuśnierz, był mu winien 200 złp., dlatego prosił go o oddanie lub przejęcie zapłaty kilkunastu beczek śledzi, aby przecie z czem wrócić do domu. Kostecki rzeczywiście przejął śledzie, wzięte od Jana Zięby, a Filko zgryziony odjechał. Trud przemycania, trwoga i zgryzoty podkopały zdrowie jego: wkrótce umarł nieborak, a spadkobiercy odchodzili w Nowym Sączu jego dłużników[2].
Drugi podobny wypadek zaszedł tego samego roku z mieszczaninem z Pińczowa. Jan Obłąk z pomienionego miasta jeździł też w r. 1632 do Węgier po wina, a nie opłacając w Nowym Sączu składnego, mijał miasto. Na mocy przywilejów swych pozwało go miasto w trybunale. Woźny nosił pozwy aż do Pińczowa. Uzyskano wyrok, skazujący go na grzywny, a wkrótce, ponieważ się nie uiszczał, nawet na wygnanie; a woźny z każdym wyrokiem jeździł do Pińczowa[3]. Wygnaniec z Pińczowa osiadł na przedmieściu Nowego Sącza i z czasem uzyskał obywatelstwo miejskie za protekcyą Macieja Pleszykowicza z którym wszedł w spółkę.
Ale nawet sami kupcy sandeccy, zwłaszcza tacy, którzy podejmowali się interesów spedycyjnych dla kupców zagranicznych, dopuszczali się dla uniknienia przepisanych opłat, a jeszcze bardziej dla własnego zysku, takiego przemycania ze szkodą swojego miasta. Tak w r. 1632 oskarżono Zygmunta Gądka, że, wracając z Krakowa, wiózł glejtę i ołów Mikluszowi Komoraniemu, kupcowi z Preszowa, a objechawszy miasto, przywilejami królów Ichmości łaskawie obdarzone, omijał myto. Urząd miejski wystąpił przeciwko niemu a całe