Później nieco znowu dostał 10 złp., ale bo też pochwycił z miedzią samego Janusza Gosslara, owego wójta z Wlaszek spiskich, który niedawno z Nowym Sączem zawierał ugodę. Także Adama Bednarza, mieszczanina z Lubowli, pochwycono z miedzią, który, wykupując ją, zapłacił miastu 40 złp.[1].
Takie ścigania omijających skład sandecki rozciągały się nawet aż do Dobrzyc w jedną, a do Dukli w drugą stronę, jak świadczą akta miejskie. I tak w r. 1626 zanotowano w księdze wydatków miejskich: „Woźnemu i szlachcie, którycheśmy słali na pisanie Jegomości pana Stanisławskiego, imieniem Jegomości pana podczaszego koronnego, do Dobczyc aresztować miedź węgierską, z którą minąwszy skład sandecki przejechali, dało się na strawę z końmi i za powinność ich 6 złp. 20 gr.“ A w r. 1629: „Mieszczanom, którzy jeździli z sołtysami, goniąc miedź przemycaną przez skład tuteczny na Krosno ku Dukli dla zabrania jej, dało się na strawę i kontentacyi 20 złp.[2].“
Oprócz pomienionych, dalszym czynnikiem, należącym także do nadzwyczaj ważnych dla podniesienia handlu Nowego Sącza, były jarmarki. Z tych jedne były zamiejscowe, na które kupcy sandeccy udawali się ze swymi towarami, drugie zaś miejscowe, jarmarki sandeckie, na które znowu zjeżdżali się kupcy obcy z miast innych.
Że kupcy sandeccy w takich jarmarkach zamiejscowych brali udział na całym obszarze Rzpltej, rozwożąc swoje a kupując obce towary, najmniejszej nie ulega wątpliwości, chociaż tylko o niektórych częstsze znajdujemy wzmianki. Takimi są: w Lipnicy, Wojniczu, w Gorlicach na Najśw. Pannę Maryę Siewną[3], w Ciężkowicach na św. Krzyż, na które rozwozili sukna. Następnie sławne na całą Polskę jarmarki na św. Mikołaj w Lublinie, o których mamy bliższe szczegóły, mianowicie że kupcy sandeccy sprzedawali tutaj całymi snopami gotowe blaszki czyli ostrza do szabel, oraz klinki ze stali węgierskiej, sprowadzane z Lewoczy. Ważniejszym jednak nierównie i intratniejszym towarem tych jarmarków była miedź, którą transportowali na wozach albo spławiali wodą, a wraz z nią także inne towary, jak sierpy, sukno i śliwy suszone. Obok lubelskich znajdujemy także wzmiankę o jarmarkach w Jarosławiu, dokąd w zastępstwie Tymowskiego jeździła żona jego, pani Krystyna (1612 r.).