Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/51

Ta strona została przepisana.

W dwa lata potem udali się do Warszawy rajcy sandeccy i w imieniu magistratu i wszystkiego pospólstwa przedstawili królowi, że Nowy Sandecz z powodu klęski pożaru w ubiegłych latach[1] w okropny sposób opustoszał, a mury jego forteczne jużto dla starości, już też z powodu wylewu Dunajca uszkodzone, codziennie większą zagrażają ruiną. Ponieważ zaś naprawa tychże murów wymaga mozolnej pracy i znacznych nakładów, których szczupłe dochody miejskie nie zdołają pokryć, przeto błagano króla, ażeby pozwolił miastu na pobieranie pewnych opłat od towarów, czy to lądem przewożonych, czy Dunajcem koło Sącza spławianych. Władysław IV., przychylając się najłaskawiej do tej słusznej prośby, wystawił przywilej w Warszawie 20. listopada 1639 r., mocą którego wszyscy kupcy i inni jakiegobądź statnu ludzie, o jakiejbądź porze z towarami swymi do Sącza przybywający lub stamtąd odjeżdżający, z wyjątkiem mieszczan sandeckich, mają opłacać miastu od beczki wina po 15 gr., od beczki soli po 6 gr., od cetnara spiżu po 6 gr., od cetnara stali, żelaza, miedzi i innych kruszców po 2 gr., i to pod karą utraty wszystkich towarów. Połowa z tego dochodu miała być obracaną na naprawę murów, rowów i warowni miejskiej, druga zaś połowa na robotników, dozorów robót publicznych i inne potrzeby miejskie. Równocześnie zatwierdził ponownie król, już przez ojca swego Zygmunta III. dnia 19. lipca 1604 r. zatwierdzone, artykuły cechu kramarskiego i aptekarskiego i wogóle wszystkich, którzy towary swoje łokciem, funtem i kwartą mierzą. Pragnąc zaś podnieść handel sandecki, zezwolił na jarmark coroczny na św. Wojciech, który dodał do poprzednich już uprzywilejowanych jarmarków, oraz na targ cotygodniowy we czwartki i soboty, z tym ważnym dodatkiem, ażeby przybywający na te targi płacili miastu od wołu i konia po 1 gr., od innego zaś bydła po 1 szelągu na poprawę warowni miejskiej[2].

Między rokiem 1637—1639 księża i szlachta coraz więcej domów nabywali w mieście. Zwykle kupowali niewypłacone zapisy albo spadki rozmaite po babkach, dziadkach, ojcach, stryjach i t. p. i tym sposobem wwiązywali się w domy, browary, wólki czyli grunta przedmiejskie, w końcu stawali się ich właścicielami[3]. Osiadłszy

  1. Jest tu mowa o pożarze 1611, 1618 i 1637 r.
  2. Dokum. wyd. w Warszawie 20. listop. 1639.
  3. Oddanie takiej wólki lub browaru odbywało się wręczeniem łańcucha, zamykającego drzwi wchodowe, który okręcano, niejako wiązano około ręki nabywającego, i stąd to wyraz: wwiązanie, „intromissio“ czyli wpuszczenie. O tym starodawnym zwyczaju wspominają nie-