Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/548

Ta strona została przepisana.

7) W Czarnym Potoku, w karczmie 1645 r., wszczęła się zwada i kłótnia między Sandeczanami a kowalem, gospodarzem tamtejszym. Z jednej strony Jan Cyrus, szewc, bronił powagi miejskiej i swej własnej godności ławniczo-cechmistrzowskiej, a wspierali go wtem dwaj jego towarzysze: Stanisław Sikora i Jędrzej Strączek; z drugiej strony nastawał na mieszczan podpity kowal wiejski i dwaj jego synowie. Od słów przyszło do pogróżek, a Strączek dobył korda w obronie swego cechmistrza. Kowal, człek obeznany z bronią, przyskoczył, wyrwał mu kord, płazował go nim kilka razy przez plecy, i wywijając kordem po izbie, wołał: „Bić! zabić tych niecnotliwych synów!“ Przyskoczył zatem starszy syn jego i uderzył Cyrusa w gębę, aż go krew zalała. Cyrus ku ścianie i do korda, ale młodszy kowalczyk wybiegł, i obiegłszy dom z szablą w ręku, ukazuje się we drzwiach drugiej izby za plecami jego. Nim się Cyrus spostrzegł, odebrał w plecy zdradliwe cięcie. Ludzie przyskoczywszy, rozbroili kowala i synów jego, bo kto wie, coby nastąpiło[1].
8) Dla zaciężnych Niemców do Dobczyc, i nadzwyczajne Rzpltej potrzeby na wiosnę 1650 r., zaliczono do grodu sandeckiego kilkaset złotych, o których oddaniu trudno było dowiedzieć się bliżej. Padało więc podejrzenie na Krzysztofa Chruślickiego, pisarza grodzkiego, który stale pomagał regentowi kancelaryi, Walentemu Włockiemu.

Tego samego roku na święta Bożego Narodzenia poschodzili się, jak zwykle, rajcy i cechmistrze do pana burmistrza, Marcina Frankowicza, wiedząc, że ich tam de more antiquo solito, oprócz opłatka, czekają pieczone zające i wino. Przyszedł tam między innymi Jan Czyrzyczka, wójt, Jan Cyrus, ławnik, Jan Obłąk, rzeźnik, i urodzony Krzysztof Chruślicki, prowentowy pisarz grodzki, na którym właśnie owo podejrzenie ciążyło. Zgromadzeni goście byli sobie dobrej myśli, wino rozwiązało im języki i serca, według ówczesnego przysłowia: hungaricum vinum, est opus divinum, dum hilarat mentem, reddit sapientem — rozmawiano więc i cieszono się, jak zwyczajnie na zebraniu świątecznej biesiady. Cyrus, wierny zwyczajom i naturze swego rzemiosła, odwilżywszy krtań napojem, począł śpiewać. Śpiewał zaś, jak zwykle bracia szewcy, rozmaite kolędy o Narodzeniu Pana Jezusa. Mieszczanie nabożni, pokrzepiając się winem, słuchali i pomagali mu w śpiewie ku ogólnej uciesze. Wtem rozpoczyna Cyrus jakąś piosnkę zupełnie nieznaną, niby

  1. Act. Scabin. T. 58. a. p. 18.