Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/55

Ta strona została przepisana.

Stanisław Widz, natenczas będący lunar miejski, imieniem swojem i rzeczypospolitej.
Bartosz Skorzewski, nomine totius communitatis[1].
Tylko podwójci Cholewicz w żaden sposób nie chciał podpisać, powtarzając, że to nie ma sensu ten cały wilkierz, i żeby dać spokój całej niedorzeczności. Za jego przykładem poszli stronnicy jego. Wszczęła się kłótnia. Cholewicz wytknął przeciwnikom swoim przeniewierzenia, jakich się dopuszczali względem miasta, wytknął niedorzeczność obecnej uchwały i w gniewie odszedł. Za jego przykładem poszli: Wojciech Tymowski, cyrulik, i Wojciech Brzezicki. Burmistrz zaś Bogdałowicz, Wargulec, Użewski, Koszwic, Zięba i Wójtowicz zagaili posiedzenie rady i przez woźnego zawezwali nieobecnych, aby się stawili i zasiedli do urzędowania.
Nie stanęli jednak, a woźny zeznał, że ich nadaremno wzywał. Więc rozgniewani ogłosili Cholewicza buntownikiem przeciwko miastu i bez wysłuchania, bez odroczenia, orzekli nań: bezecność i wywołanie z miasta[2]. Podobnież na Tymowskiego i Brzezickiego. Wyrok natychmiast kazali otrąbić i ogłosili zawieszenie spraw wszelkich, dla nadchodzących świąt Bożego Narodzenia.
Starzy rajcy z grozą słuchali takiego nadużycia władzy. Było to dopiero na początku grudnia, więc nie uznając zapowiedzianego zawieszenia spraw sądowych (limita), upomnieli się o krzywdę podwójciemu wyrządzoną. Zawzięci rajcy, odwołując się na limitę, kazali się udać do pan starosty.
Na takie postępowanie Rogalski, Poławiński i nawrócony Koszwic, zwoławszy posiedzenie, rozkazali woźnemu odwołać zapadły wyrok. Posłuszny rozkazom wziął trębacza i po wszystkich czterech rogach rynku odtrębując, donośnym głosem czytał odwołanie wyroku. Czytał zaś z karty, pisanej własną ręką samego Cholewicza, łatwo więc odgadnąć, że ono tam niebardzo łaskawie brzmiało. Zapadł właśnie nowy kwartał i limita sądów.
Po Nowym Roku 1640, Cholewicz, upominając się o krzywdy, pozwał Bogdałowicza i żądał wysłuchania świadków. Wójt i cała ławica stanęła przy Cholewiczu. Marcin Oleksowicz, wójt, zeznał:

— „Kiedy mnie Waszmości na urząd wójtowski obierali, tedy przysadzili Waszmości do boku mego ławników poczciwych, ludzi dobrych, jako i teraz są. I o Cholewiczu nie słyszałem nic, aby on miał pospólstwo podżegać, bunty i powstanie jakie stroić.

  1. Act. Consul. T. 53. p. 435, 437.
  2. Act. Consul. T. 53. p. 438, 439.