Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/559

Ta strona została przepisana.

Mieszczanie z swej strony zaprotestowali przeciwko wydaniu mieszczanina grodowi. Gród, zasłaniając się wyrokiem Użewskiego, nie przyjął protestacyi. Więc rajcy i ławnicy, zawezwawszy woźnego grodzkiego, spisali jak najuroczystszą protestacyę, głosując kolejno wszyscy.
Panowie szlachta zaś zaskarżyli Łukowieckiego, Wyrostka i Zarębę, iż gwałtem odbili więźnia i pokaleczyli Żakowskiego. Gród żądał uwięzienia obwinionych, a Użewski musiał ich uwięzić, ulegając parciu szlachty. Urodzony bowiem Sławiński okazał rejestra magnatów, którym służył, a odwołując się na przywileje szlacheckie, żądał spiesznej sprawiedliwości w sprawie, jak mniemał gwałtu publicznego. Wójt zaś wysłuchał kilkunastu wiarogodnych świadków, a okazawszy niewinność uwięzionych, uwolnił ich za rękojmią, iż każdej chwili staną do prawa[1].
13) W r. 1637 nadszedł czas tak zwanych „kwerel“, czyli sądów grodzkich starościńskich. Zjechała się szlachta okoliczna, prawowała i gościła się wzajemnie. Nie obeszło się bez wina, a za winem ochota idzie, kwerele bowiem szlacheckie to żniwo dla prawników. Pan Maciej Żmijowski, szlachcic, żołnierz i prawnik, nie był zapomnian od panów braci: dopomagał w sprawie, dopomagał i w ochocie. Kiedy głowa wzbierze, zbiera i serce, więc pan Żmijowski wylewał uczucie swego zgorszenia na krętarstwa niektórych podłych mieszczan, stronników wójta: Macieja Pleszykowicza. Szlachta mu wtórowała, dzieląc zdanie jego i objawiając wzgardę swoją, a kończąc groźbą ostrej szabli. Najbardziej wykrzykiwał Żmijowski, iż on nauczy tych frantów! iż on ich pojednemu szablą swoją przerzedzi! Tak grożąc, idzie podchmielony i zdybuje Jana Kotczego, szychtarza. Kilka białogłów stało na podcieniu i Jędrzej Nagłowicz, rzeźnik.

— „Patrzcieno, jako ja tych frantów będę po jednemu przerzedzał!“, rzekł Żmijowski do niewiast, i dobywszy szabli, poskoczył ku szychtarzowi, wiedząc, że doń Walenty Wargulec kilkanaście razy chodził względem podpisu skargi na ławicę i podwójciego. Szychtarz nie spodziewał się napaści, i wołając, aby mu dał spokój, bierze się też do szabli; lecz nim jej dobył, zaciął go Żmijowski w lewą rękę. Kotczy, chociaż ranny, wydobył szablę, boć szychtarzowi nie nowina bronią władać, kiedy sam oręż wyrabia. Lecz Żmijowski, podchmielony, tnie gdyby w Turka lub Tatara,

  1. Act. Scabin. T. 51. p. 231—236; Act. Consul. T. 52. p. 165, 245—248.