ale nie groziły niebezpieczeństwem, więc je zostawiono, jakiemi były.
Bramie krakowskiej bez mała tylko kłódka zbywała, i nie dziw, boć to nią starostowie grodowi zwykle wjeżdżali, oraz bliższa zamku, więc bardziej o nią dbano. Panewki niedawno świeże pod wrzeciądze podłożone.
Brama grodzka, co wiodła do zamku, była w dobrym stanie, bo bromny, co miał w niej izdebkę, pilnował widać porządku.
Brama młyńska, nad rzeką Kamienicą obok młynów miejskich, miała basztę świeżo dachówką pokrytą. Ale furtka przy niej zupełnie się panom rajcom zdawała zbyteczną, więc ją zamurowano.
Do furty grodzkiej czyli miejskiej sprawiono kłódkę. Do furty szpitalnej nie brakowało nic tylko klucza. Furta zaś na różanej ulicy nie miała zawias dobrych, kupiono więc na nie 9½ funta żelaza i dano zrobić. Wreszcie w baszcie rzeźniczej i kramarskiej dorobiono zawiasy nowe i wrzeciądze u drzwi, a na obu zaciągniono wiązania pod armatę.
Ukończywszy budownictwo na murach i basztach, pomyślano o armacie i przyborach wojennych, aby wszystko było w pogotowiu. Każdy cech miał swoją własną armatę i zbroję, którą był obowiązany utrzymywać w porządku; ale oprócz tego była armata miejska i ratuszowa. Służyła ona nie tylko miastu, ale i Rzpltej.
Muszkiety ratuszowe, od ostatniego pospolitego ruszenia 1621 r. złożone w „cekauzie“[1], czyli arsenale, leżały sobie szczęśliwie zardzewiałe. Zawołano więc ślusarza Walentego, który je odczyścił, i 4 chalcedony[2] do niech sprawiono. Do organek sprawiono pasy nowe.
- ↑ O tym cekauzie (Zeughaus) w ratuszu miejskim znajduję wyraźną wzmiankę 1608 i 1615 r.; pojedyńcze zaś cechy rzemieślnicze miały w swych basztach odrębne swoje cekauzy, czyli miejsca, wyznaczone na skład wszelkich rynsztunków wojennych, jak zobaczymy w rozdziale IX.
- ↑ Chalcedon — kamień podobny do krzemienia, lecz na pozór przeźroczysty, używany do krzesania ognia. Stąd to dawniej zamek u strzelby, kurek z panewką, krzosem nazywano.
dnym podpałem wszystkie razem ognia dawały Widać więc, że przyrząd ten, obecnie pod nazwą „maszyny piekielnej“ okrzyczany, a jako najnowszy wynalazek francuski „mitraileuses“ wielce wsławiony, u nas dawno był znany, kiedy nań okna naumyślne bywały w murach i kiedy go na pasach noszono i wieszano, a nawet na dwóch kołach na wzór śmigownic wożono.