Strona:Jan Sygański - Z życia domowego szlachty sandeckiej.djvu/124

Ta strona została skorygowana.

dwaj kaznodzieje aryańscy, Marek z Lubowli i jakiś Stanisław, wypędzili stamtąd (1564) miejscowego plebana, ks. Macieja Chełmskiego, poczem zniszczywszy ołtarze, chorągwie i obrazy, wkopali krzyż w pośrodku kościoła i odprawiali po polsku swe nowe obrzędy, które lud pospolity „luteryą“ nazywał. Przez lat 40 trzymali Aryanie w swej mocy kościół w Męcinie, z całym nieruchomym majątkiem plebańskim. Dopiero w r. 1605 kardynał Bernard Maciejowski, biskup krakowski, wyrugował ich stamtąd, a na ich miejsce osadził nowego plebana, ks. Wojciecha Piotrowskiego. Mimo to zacięta walka toczyła się nadal. Dwaj współdziedzice Męciny, Kasper i Jan Krzesze, kłócili się ciągle z proboszczem o dwie zagrody plebańskie i o dziesięcinę kościelną, wyrzucili go nawet z jego mieszkania, aż wreszcie panowie, Stanisław Wieruski i Tobiasz Jakliński, pogodzili obydwie strony 1612 r.
Wymienieni bracia Krzesze przedstawiają w życiu domowem dwa odmienne typy. Kasper żył hojnie, ubierał się w drogi falendyszek brunatny, lecz niechętnie płacił. Borgował ciągle rok w rok, długi swoje wpisywał własnoręcznie do księgi kupieckiej i zawsze obiecywał zapłacić „na oznaczony czas“, albo „jak najprędzej będzie mogło bydź“.
Jan również bogaty, chodził w karazyi zielonej, czerwonej i lazurowej, wypłacał jednak rzetelnie kupcowi, a nawet mieszczanom sandeckim wypożyczał pieniędzy, mianowicie Stan. Zabrzeskiemu 100 złp., Krzysztofowi Jopkowi 78 złp., Stan. Rogalskiemu i Mateuszowi Kotczemu po 2.000 złp.[1]
W r. 1623 uwolnił z poddaństwa Gardonia listem następującej treści: Wiadomem czynię, komu to wiedzieć należy, iż ten Stanisław Gardoń, syn niegdyś zmarłego już nieboszczyka, Jana Gardonia, jest uczciwie spłodzony ze ślubną sobie żoną, Anną Woiszówną z Krasnego. Daję tedy o nim świadectwo pewne i nieodmienne, iż jest syn legitimi thori, bo się w mojem poddaństwie w Męcinie urodził. A iż jestem od niego proszony, abym go jako swego ojcowicza uczynił wolnym od poddaństwa; tedy go już

    w roku 1608 „stała brzydkość spustoszenia na miejscu świętem“, a duszpasterza katolickiego nie było żadnego. To też wizytator biskupi, z ubolewaniem wspominając o tej miejscowości, lakonicznie kończy swoją relacyę: „Omnia, si perdas, famam servare memento“. (Visit. Eccles. per Joannem Januszowski, archidiac. sandec. 1608, T. XXV. w archiw. kapitul. przy katedrze krakow.).

  1. Act. Scabin. Sandec. T. 51, p. 445. T. 54, p. 187, 222. T. 55, p. 720. Act. Consul. T. 53, p. 303.