sywać go w aktach: nobilis, podobnie jak jego poprzednika, Samuela Łużeńskiego.
W r. 1630 przeniósł się do Nowego Sącza, gdzie przyjmując prawo miejskie, przysięgał według zwyczaju, iż we dnie czyli w nocy posłusznym będzie rozkazom panów rajców i ławników. Nie szczerze jednak przysiągł!
Kupił on dom przy ulicy polskiej i wnet go zadłużył Janowi Ziębie w 200 złp., żona zaś jego osobno w 100 złp. Nadszedł czas zapłaty, której wcale nie uiszczał, więc Zięba zapozwał go sądownie. Kostecki nie stanął na termin i upadł w prawie. Zapadł zatem wyrok, aby Zięba wszedł w posiadanie jego domu.
Kostecki, ufając w szlachectwo swoje, lekceważył sobie wójtowski wyrok, po trzykroć według obyczaju na miejscu ogłoszony. Owszem drwił sobie z sądów miasta i wójta, a drobna szlachta sandecka wtórowała temu. W końcu jednak poszedł na ratusz, nie po to, żeby się poddać wyrokowi, lecz aby zaprotestować przeciwko niemu. Podał tedy piśmienne zastrzeżenie, że nie podlega sądom wójtowskim z tej przyczyny, że jest szlachcicem. Owszem, oświadczył powtórnie, że przy swych wolnościach szlacheckich mocno stoi i żadnego sądu miejskiego nie uznawa nad sobą. Długu jednak nie zaprzeczył; za żonę odpowiadać nie chciał, ani osoby swej więzić nie dozwalał.
Sędziwy wójt, Tomasz Pytlikowicz,[1] przypomniał mu przysięgę złożoną na posłuszeństwo sądom miejskim, i to we dnie czy w nocy; przypomniał małą wartość połowy domu, którą Ziębie oddaje, przypomniał lekceważenie powagi miejskiej i pomimo protestu i odwołania się do szlachectwa, zawyrokował nań więzienie ratuszne przystojne, chociaż za kratą w skarbcu miejskim, gdzie miał pozostać aż do zupełnego spłacenia długu.
Uwięzienie Kosteckiego rozgniewało szlachtę osiadłą w mieście, która postanowiła uwolnić go koniecznie. Mikołaj Chronowski, podpisek[2] grodzki, ulegając namowom drugich, rozkazał hajdukom zamkowym, aby odbili kłódki i uwolnili więźnia. Posłuszni dwaj hajducy starościńscy, zawezwali do tego ślusarza, Wojciecha Częstochowskiego. Ten myśląc, że chodzi o odbicie kłódki u wieży