Zapis był prawny, więc sąd zawyrokował, iż pan Trzciński może odebrać współposiadanie kamienicy Smoczowskiej, nie ubliżając prawu pani Konstancyi Przytkowskiej. Naznaczono roki, aby się Łopacki dobrowolnie usunął lub pieniądze oddał. Ale nie dał się nakłonić na żadną stronę. Dlatego przed ostatecznem poparciem powagi sądu siłą, posłał doń wójt Pytlikowicz: podwójciego i ławnika jednego wraz z woźnym. Ci wezwali go w imieniu prawa, aby dług 700 złp. panu Adamowi Trzcińskiemu zapłacił według przewodu prawa nad nim, albo kamienicę opuścił.
Zastali tam przypadkiem miejskiego kata. W jego przytomności, wpadłszy Łopacki w swój zwykły gniew, odpowiedział: „Panowie przysiężnicy! powiedzcie ode mnie wójtowi, że ja go, tego niecnotliwego syna, tego złodzieja zabiję! Miałem go dawno kijem zabić u rurmuza,[1] alem mu folgował. Jak zostanę burmistrzem, każę go pojmać... pojmawszy, dam go za kratę... a potem wepcham mu w gardło ową kartę, co pisał o mnie do pana Trzcińskiego... i każę ściąć lub obwiesić... ale każę malarzowi powróz pomalować, żeby na białym albo surowym nie wisiał, ale na pomalowanym. Ty! (zwracając się do kata), Janie mistrzu! będziesz nad nim exekutorem, będziesz miał robotę koło niego...“
Wkrótce jednak po odejściu przysiężników pohamował się Łopacki. Uprosił Stanisława Grybowskiego, ławnika, i posłał go do wójta Pytlikowicza, aby mu odpuścił i za złe nie miał, gdyż to w gniewie mówił. Wójt odrzekł: Odpuszczam z serca, jeżeli mu prawo odpuści! Słysząc to Łopacki, odpowiedział po swojemu: Porwał go kat! com mówił, tom mówił!
Tymczasem Łopacki dowiadywał się pilnie o tym długu, gdziekolwiek mógł, i nabrał przekonania, że ten zapis raz już przewiedzion w prawie i zaspokojon. Ofiarował też na to przysięgę. Wyprowadzając się z kamienicy do browaru, przy którym miał jakie takie mieszkanie, otrzymał wyrok dopuszczający go do przysięgi: Jako ten membran zatrzymany jest po przewodzie prawa! Sąd, uznając słuszność dowodu, zawezwał, pana Trzciń-
- ↑ Na mocy przywiléju Kazimierza Jagiellończyka, wydanego w Krakowie 1465 r. i ponownie Zygmunta Augusta na sejmie warszawskim 17. stycznia 1555, założono w Nowym Sączu wodociągi, zapomocą których sprowadzano wodę z gór w Roszkowicach do miasta. Całe to urządzenie i zabudowanie, skąd wodę rurami tłoczono do miasta, nazwano rurmuzem.