to matka, biegnie czem prędzej do kościoła i ślubuje stawić ją do grobu tejże służebnicy Bożej w klasztorze starosandeckim. Dziewczynka wyzdrowiała, ospa z niej opadła, nie zostawiwszy ani śladu po sobie.[1]
7. Zofia z Naszacowic, którą Tymowski zowie także Wierzbięciną starą z Przyszowej. W r. 1607 bierze towary korzenne funtami i łutami, mianowicie rodzynki, ryż, szafran i oliwę. Także sukno błękitne tanie, a w końcu futro królikowe. Daje zato pszenicy 2 wiertele po złotemu i macę maku za 40 gr., o którym kupiec dopisał, że „nie stał i za złoty“.
W r. 1609 brała karmazynu 8½ łokcia po 80 gr., kir, guziki i lazuru 5 łokci po 23 gr. przez niewiastę z listem. Synowi na kozacki żupan 5 łokci po 43 gr., i zielonego 6 łokci po 15 gr.
W r. 1611 sukna czerwonego 2 łokcie po 80 gr., kiru żółtego 3 łokcie do letnika. Obrachowała się z kupcem w jarmark. Dała mu 7 złp. i małą faskę masła za 2½ złotego, później jęczmienia 6 wierteli, pszenicy wiertel.
W r. 1621 zastawiła za panią starościnę[2] kubek srebrny złocisty, co też powtórzyła i następnego roku.
W r. 1626 dała w zastaw 2 kubki złociste, borgując falendyszu czerwonego 6 łokci po 4 złp. 12 gr., i takiegoż laurowego 1¼ łokcia, guzy małe i większe.
Była wielce nabożną do bł. Kingi. Zeznała też uroczyście, że ile razy w częstych słabościach oczu używała wody ze studzienki Kunegundy, doznawała skutecznej ulgi za przyczyną tejże służebnicy Bożej. To też i w sercach drugich zaszczepiała to nabożeństwo ku św. patronce Sandeczyzny. W r. 1627, nawiedzając w Nowym Sączu Katarzynę, żonę złotnika Stanisława Janosza, te same poradziła leki na ciężki ból oczu. Posłano po wodę do studzienki Kunegundy, która jest pod klasztorem w Starym Sączu, przy kościółku św. Jana Chrzciciela,[3] tą wodą oczy krwią zaszłe chora obmyła, i zaraz ból ustąpił.[4]