czynę zepsucia obyczajów i moralności. I były nią biesiady w Rzymie, nie dla zbytku ogromnego w zastawianych na stół wyszukanych pokarmach i napojach dostarczanych pańskim łakotnisiom przez morza, rzeki, góry i lasy świata całego, budzących podziw w gościach, a kosztujących gospodarza tysiące, któreby dla uboższych wystarczyły na utrzymanie życia przez długie lata; ale dla muzyki, tańców i scenicznych przedstawień będących przyczynkiem tylko i dodatkiem właściwych biesiad, chociaż nęciły one więcéj ich uczestników, niż najdroższe potrawy i napoje. Rzymianom potrzeba było zawsze rzeczy takich, któreby draźniły roznamiętnioną ich duszę. Dawniéj szukali ich w wojnie, w sprawach politycznych, późniéj w widowiskach wszelkiego rodzaju. Ale ponieważ publicznych widowisk nie mieli zawsze, zastępowali je sobie widowiskami przy biesiadach, które były dla nich tém ponętniejsze i tém więcéj im dogadzały, iż do nich należeli tylko zaufani i wtajemniczeni, którzy więc nawzajem dla siebie nie potrzebowali żadnych przestrzegać względów. Tancerki z Azyi sprowadzone, namiętne śpiewaczki, pantomimy były biesiad główną ozdobą; a jaką była ich sztuka dosyć powiedzieć, że wedle podań starożytnych autorów, najzuchwalsi pantomimowie publiczni mogli się jeszcze uczyć od nich zuchwałości w bezwstydzie.
I takichto biesiad, o których Kwintylian[1], mówiąc o zgorszeniu, jakie rodzice dzieciom swoim w pierwszéj zaraz dają młodości powiada: „widzą one towarzystwa nasze; każda biesiada dźwięczy bezwstydnemi śpiewami, a przedstawiają się na nich rzeczy, o których wstyd i mówić” takich więc biesiad uczestniczkami były kobiety; były uczestniczkami wszystkich występków mężczyzn z jedyném ograniczeniem, jakie im narzucała słabość ich natury; ale i ta zapora bezsilna zdaje się, że więcéj namiętności ich drażniła, niż wstrzymywała. Tu, gdzie swoboda, z jaką się bawiono, znosiła wszelką różnicę płci i prawa wstydliwości, już matrona rzymska nie siedziała przy stole, jak w dawnych, lepszych czasach, lecz leżała wygodnie, tak samo jak mężczyzni, i pomiędzy nimi na sofie; tu ona zapomniawszy o tém, czém być powinna, jako kobieta dla domu swego, dla dzieci
- ↑ I. 2,8.