— Bardzo dobrze wychowany młody człowiek. Czuć w nim lepsze towarzystwo, w którem się obraca. Usłużny dla nas, jak rzadko to się dzisiaj u młodych ludzi wydarza. Zdaje się być także dobrze skoligacony... Czy ty, Leonciu, tego nie uważasz?
— I owszem, odpowiedziała Leonia, przyjemnie jest mieć kogoś koło siebie, który nam usłużyć może Jest przyjemny towarzysz.
— Ale on coś często na ciebie patrzy?
Leonia zarumieniła się.
— Cóż w tem dziwnego? zapytała.
— Nic dziwnego, jak nie mniej w porządku był twój rumieniec, gdym o niego zapytała.
— Jak też mama na takie drobnostki uważa! zawołała, śmiejąc się Leonia.
— Z takich drobnostek składa się zazwyczaj nasze życie.
Pokojowa weszła teraz do pokoju, aby nakryć stolik do herbaty.
Przez otwarte drzwi słychać było głos pana Alfreda, który nakazywał posłańcowi, aby się spieszył z telegramem.
Podczas gdy pani Aneta w Centralnym hotelu niemieckiej stolicy herbatę z wyszukaną przekąską popijała, a Leonia do swego notatnika coś wpisywała, zajechała przed dworek Jaszczurowa skromna bryczka, na której siedział młody mężczyzna w płóciennym płaszczu.
Pani Dorota pomagała właśnie służącej z maselnicy masło wyjmować, gdy jej zapowiedziano gościa. Zarzuciła chusteczkę na ramiona i wyszła.
Młody mężczyzna, który na nią już w saloniku czekał, mógł liczyć około lat trzydziestu. Miał czarny tużurek starannie zapięty, na głowie ciemne włosy dosyć niedbale rozrzucone, twarz sympatyczną, rzadkim zarostem ocienioną, i ciemne oczy rozumnie patrzące. Ujrzawszy przed sobą nie młodą już gosposię ze śladami nabiałowego gospodarstwa na rękawach, nie był pewny, czy przed sobą widzi dziedziczkę Jaszczurowa, czy też jej pomocnicę.