Strona:Jan Zacharyasiewicz - Przy Morskiem Oku.djvu/31

Ta strona została przepisana.
—   33   —

— Bardzo miły człowiek, zauważyła Aneta.
— Ciocia Dorota coś raz mi o nim mówiła, dorzuciła Leonia.
— Z jego matką były obydwie na pensyi razem i przysięgły sobie, że swoje dzieci razem pożenią. Szkoda, że ciocia za mąż nie wyszła.
— Rzeczywiście, że szkoda, tak młody człowiek.
— Ale ty nie miałabyś Jaszczurowa.
Leonia zarumieniła się, usta jej zadrgały, jakby coś powiedzieć chciała — ale umilkła.

IX.

Z pierwszym brzaskiem dnia zaczęły się gromadzić przed dworcem tatrzańskim grupy turystów i turystek polskich. Niektórzy z mężczyzn przywdziali strój góralski. Zawiesili na ramieniu serdak, a na drugim czuchę. Opierając się na zgrabnie rzeźbionej ciupadze, podawali ramię młodym towarzyszkom, przebranym także za góralki w jaskrawe kolory. Przeróżne inne więcej europejskie kostyumy urozmaicały pochód. Przewodnicy wysunęli się naprzód, inni zaś górale nieśli prowiant i cieplejsze odzienia turystów. Malowniczy rozwinął się łańcuch snujący się pod górę; zwijał się i wyginał na krętych ścieżkach, a często urywał się i znikał, aby znowu z po za szarej ściany skalistej na widok wystąpić. Wesołe śpiewy rozlegały się echem od brył skalistych i płynęły gdzieś w dal na omgloną u stóp dolinę. Kiedy niekiedy zatrzepotał skalny orzeł długiemi skrzydłami i pomknął w górę, a zbudzony w zacisznej norze świstak usiadł na dwie łapki i z trwogą wychylił głowę czy mu nie grozi niebezpieczeństwo. Pierwszy z nich wysunąwszy się na brzeg skały dawał hasło pozostałemu w tyle obozowi.
Pani Aneta w kostyumie angielskiej turystki, wsparta na długim kiju postępowała odważnie naprzód. Za nią po prawej stronie w szarej bluzce, w czerwonej góralskiej spódniczce szła Leonia w towarzystwie pana Władysława, który niósł na ręku jej szal hiszpański.
Pan Władysław wskazywał jej najpiękniejsze widoki, wymieniał nazwy miejscowości i objaśniał, jakie legendy i podania do nich się wiążą. Leonia słuchała go z pewną gorączką,