Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/103

Ta strona została przepisana.

zakończy. Gdy ci z zwykłą dlań gotowością i przychylną chęcią przybyli, Popiel w obecności królowej i zebranych panów tak mówił: „Przeczuwając z natchnienia bogów, że zgon mój się przybliża, i z tej niemocy, którą złożonym mnie widzicie, nie zdołam już więcej powstać, osądziłem za rzecz potrzebną wezwać was, najmilsi stryjowie moi, aby za mądrą poradą waszą, której słuchać nawykłem, postanowić przed śmiercią o przyszłém panowania następstwie; a jako z łaski waszej piastowałem królewską władzę, abym dziedziczył ją równie w potomstwie mojém, z pomocą waszej wiernej i niezmiennej życzliwości. Będę się raczej za obecnego niżeli znikłego z pośród was poczuwał, jeżeli z wami społem odprawię mój obrząd pogrzebowy, i pokąd ta reszta tchnienia jeszcze się we mnie kołace, ujrzę, jaka jest wasza ku mnie miłość, i jak z uczucia ludzkości i pokrewieństwa okażecie mi to przywiązanie po mojej śmierci, kiedy już z wyroku losów schodzę ze świata, i nie wolno mi dłużej z wami pozostać. Wyświadczcież mi to za życia, co zamierzacie uczynić po moim zgonie; byłoby bowiem największą niezbożnością, odmówić tego żyjącemu jeszcze przyjacielowi, czego nawet nieprzyjaciel nie zwykł odmawiać po śmierci.” Miesza z tą mową łzy, jęki i wzdychania, chytrze udane, i tające raczej zgrozę obrzydłego podstępu, niż prawdziwém powodowane cierpieniem. A jakoby silnie wzruszony, i dla ciężkiej niemocy mówić nie mogący, płaczem i łkaniem przerywane roni słowa bez ładu. Po tak uprzejmej i miodową słodyczą zaprawionej mowie, wszystkich serca przeniknął żal głęboki, i w całym domu królewskim rozległy się rzewne szlochania. Słychać z jednej strony narzekania prawdziwe, z drugiej zmyślone; ci wydają smutne westchnienia, owi żałobliwie jęczą, biją się w piersi i uderzają w dłonie; dziewice rwą włosy, niewiasty poważne kaleczą sobie twarze i rozdzierają szaty. Powiększał zaś żale powszechne obłudny i od zdrad punickich chytrzejszy jęk królowej, która z udaną rozpaczą raz męża, drugi raz stryjów, to znów panów przytomnych z płaczem obchodząc, tuliła się w ich objęcia i bolesnemi skargi wszystkim łzy wyciskała. Tak wielki w ów czas cały dom smutek ogarnął, że jak wieść niesie i stwierdzają podania, acz podobno niema w nich prawdy, jakieś nawet posągi spiżowe zdobiące zamek królewski na tak rzewliwe płacze i narzekania łzawym potem spłynęły, a to, obficiej niż na martwych dopuszczać można wizerunkach. Na rozkaz króla Popiela, poczyna się wspaniały i hojnym urządzony nakładem obchód żałobny, i co słusznie nazwanoby dziwactwem, pogrzeb żyjącego człowieka. Każdy z stryjów i panów obecnych o tyle kwapił się z okazaniem swojej czci i miłości, o ile pragnął zaskarbić sobie względy króla, który przypatrując się wszystkiemu, temi okazami mierzył każdego z nich przychylność. Po zakończeniu żałobnego obrzędu, zabobonnym, jak ówczesne niosło pogaństwo, obyczajem, zastawiono hojną biesiadę i raczono każdego z wielką uczciwością.