tego wszystkiego, co przy umierającym lub zmarłym książęciu czynić się zwykło, czekali, według upewnienia o objawionym bogów wyroku, ostatecznej zgonu chwili. Wtedy Popiel, na pożegnanie niby z stryjami i starszyzną, każe przez sługi podać sobie miodu, aby przy ostatnim uścisku zatwierdzić spełnieniem czary umówione z nimi przymierze. Miał zaś puhar złocisty, przemyślną i pracowitą robotą ryty misternie, a podstawiony zręcznie przez królową, w którym napój, acz w nie wielkiej ilości podany, pienił się i burzył, tak iż z połowy naczynia występując z szumem do góry, po zdmuchnieniu piany opadał i wracał stopniami do równowagi, jak to widzimy na wrzącym ukropie, gdy się z pod niego ogień usunie. Napój śmiertelny, wsączony do tego puhara, podano najpierwej królowi Popielowi, aby go pokosztował, a drudzy uważali za czysty i zdrowy. Król udaje, jakoby pił do obecnych panów, a zdmuchnąwszy pieniste bełty, podnoszące się ze środka naczynia, wypróżnia je na pozór; rzeczywiście ani dotknął się usty, a tém mniej pokosztował napoju; pozostałą zaś połowę, która mocną zaprawiona była trucizną, każdy z stryjów dając pocałowanie królowi, spełniał po kolei. Gdy już w ten sposób połknęli wszyscy jad morderczy, udając znowu król, że rozmową ich miłą i nieco przydłuższą rozmarzony zasypia, a w rzeczy samej obawiając się, aby który z nich w jego obecności nie skonał, każe im oddalić się z komnaty. A wtém trucizna poczęła działać, żreć i trawić wnętrzności mężów niewinnie na śmierć potępionych, którzy nagle wpadli w gorączkę i obłąkanie. Wielu wzięło ich za pijanych, innym zdawało się, że poszaleli. Gdy wreszcie jad zabójczy doszedł do głębi i samego źródła żywotności, strawił i wśród srogich męczarni jeszcze przed nocą dokonał wszystkich, którzy owego miodu byli pokosztowali. Szpetne rozsadzanie ciał, chociaż już martwych, okazywało jawnie, że poumierali z otrucia. Jakoż padło zaraz podejrzenie i wydało się, że Popiel zdradziecko zatrutym miodem stryjów popoił, i rozżalonym niewcześnie jego bliską śmiercią morderca sam śmierć przyspieszył, zgubną dla niego, zgubną dla ojczyzny i całego rodu, i wolał usłuchać namowy swojej żony, i dumy własnej podszeptów, niżeli głosu przyrodzenia, praw Boskich i ludzkich. Zdjęty bowiem chciwością ogarnienia krajów, które stryjowie posiadali, poduszczony chytremi namowami małżonki, drugiej Jezabeli, sam podobien Achabowi, postanowił swoich krewnych tak bliskich wyzuć z ich dzierżaw i ojczystych siedzib, bez względu na wspólność rodu, na własną ohydę i sromotę, na Boga krzywd mściciela, w którego nie wierzył sprawiedliwość, ujmującą się rozlania krwi niewinnej, a mającą go ścigać za pomordowanie stryjów. A tak zmyśloną cnotę zmieniwszy nagle w najsroższą nieludzkość, na rodzonych stryjów swoich wymierzył zamach morderczy, i póty nie odstąpił swego zbrodniczego zamiaru, póki go za poduszczeniem złego ducha nie uskutecznił.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/105
Ta strona została przepisana.