kłopot z pomienionemi wyżej synami i potomkami książąt, którzy w nadbrzeżnych krainach Pomorza, Kaszubów i innych dzielnicach panowali, a których ojcowie zdradą Popiela byli zginęli. Śmierć rodziców, pogarda doznana, a potém wyniesienie na stolicę królewską człowieka rodu nizkiego, zbudziły w nich zawiść i taką umysły ich obostrzyły niechęcią, że wyłamawszy się z pod praw zwierzchniczych i obowiązków lenności, jakim dotąd podlegali, niecierpliwi ciążącego im jarzma, a bardziej jeszcze zrażeni wyborem monarchy tak pospolitego rodu, i podobniejsi do nieprzyjacioł niż sprzymierzeńców i hołdowników, zbrojne na kraj i naród Polski wymierzyli napaści. Czuli w sercach żal ciężki, że ich ojcowie tak zdradziecko pomordowani byli trucizną, acz kara cudowna zmniejszała nieco ich boleść. Ale to ich najsrożej bodło, że człowieka nizkiego i wieśniaczego stanu, bez względu na ich krew królewską, wyniesiono do rządów, i z nie małą ich zniewagą królem obrano. Panowie zaś wszyscy, starszyzna i wielmoże, bynajmniej nie mieli sobie tego za ujmę, że podlegali zwierzchnictwu Piasta i słuchali jego rozkazów; poznali bowiem, że mąż ten, acz niepoczesnego stanu, dla swej pobożności i cnoty godzien był panowania. I sprawiło to ludziom dziw nie lada, że ów rolnik, którego wprzódy widywali z sochą w ręku, zaprzęgającego woły i krającego lemieszem mały spłacheć ziemi, który z ulów pszczelnych dla zarobku wybierał niedawno plastry, i w lichej tulił się chacie, ten sam potém w pałacu królewskim wymierzał sprawiedliwość, władał życiem i śmiercią, i rozporządzał wojskami, odnosząc nad nieprzyjaciołmi sławne i łupami świetne zwycięztwa.
A iżby to komu nie zdawało się wątpliwém i do prawdy niepodobném, a ztąd nie dawało powodu do uwłaczania niniejszemu pismu, przytoczę tu dwa przykłady, z których jeden czytamy w żywocie Ś. Remigiusza. Gdy ten był arcybiskupem w Reims, i gorliwie się o to troskał, aby trzodkę chwalebną, jego sumieniu powierzoną, doprowadzić mógł do zbawienia i chwały niebieskiej, dzielnicę swego pasterstwa corocznie odwiedzał, i własną namową prostował zdrożności i występki, a wypleniał kąkol zarazy. Goszcząc pewnego czasu w domu swojej krewnej, spostrzegł ją zakłopotaną i zawstydzoną, że jej brakło wina. Opuściwszy więc inne sprawy, stanął na beczkę próżną, zmówił modlitwę i położył znak krzyża – a wraz wino z niej wytrysnęło. Jest i drugi przykład w życiu Ś. Germana, który gdy kazywał w Brytanii w towarzystwie uczniów swoich, mężów pobożności pełnych, z powodu ostrej zimy wszedł raz do pałacu królewskiego, prosząc o gościnę i przytułek.