ców, ojca Sławnika a matki Strzeżysławy, biskup Praski, za sprawą Bolesława Chrobrego książęcia i monarchy Polskiego, na stolicę Gnieźnieńską wyniesiony.
Ś. Wojciech arcybiskup Gnieźnieński, mąż Boży, uniesiony żarliwą i gorejącą w duszy żądzą pozyskania męczeńskiej chwały, uczuł się zapewnionym o niej cudowném widzeniem, które mu z nieba było objawione. Widział bowiem dwa chóry błogosławionych, jaśniejące blaskiem niebieskim, jeden w purpurze a drugi w bieli. A gdy zdumiony w milczeniu rozmyślał, coby takowe widzenie obwieszczało, głos z nieba usłyszany oznajmił mu: „że chóry, które widział, były-to zbory najświętsze Męczenników i Dziewic, odziane już szatą nieśmiertelności, i że w nagrodę cnót swoich do obudwu będzie przyjęty.“ To przeto widzenie żądzę jego silnym ożywiło bodźcem, tak iż postanowiwszy na swojém miejscu brata swego Gaudentego, nie bez smutku i żalu Mieczysława Polskiego książęcia, i syna jego książęcia Bolesława, opuścił miasto Gniezno wraz z swą stolicą arcybiskupią, i udał się z drużyną trzydziestu rycerzy, towarzyszów książęcia Mieczysława, ku krainie Pruskiej, przedzielonej od Polski rzeką Ossą (która wpada do Wisły, a stanowi granicę między Pruskiemi a Polskiemi krajami) i rościągającej się aż do północnego morza. Byli na on czas Prusacy narodem grubym i barbarzyńskim; zanurzeni w błędach bałwochwalstwa, czcili duchy nieczyste, i takiej ulegali ślepocie, że słońce, księżyc, gwiazdy, zwierzęta dzikie, ptaki, ogień i inne rzeczy stworzone za bóstwa uznawali; niemniej gaje niektóre, jeziora i wody, mieli za święte, tak iż nie godziło się dotknąć ich ani siekierą, ani rybołowstwem, ani myślistwem. Mieli język osobny, w części z łacińskiego pochodzący, nieco jednak podobny do Litewskiego. Też same prawie zachowywali uroczystości i obrzędy, tych samych czcili bogów, co i Litwini. Tenże sam wreszcie ich świętościom przewodniczył kapłan, mający stałe siedlisko w mieście, które uważano za stołeczne, a które od Rzymu nazywano Romowe. Ktobykolwiek nie był słuchał jego nakazów, śmiercią miał być karany. A zwał się ten kapłan w ich języku Krywe. Spokrewnieni bowiem między sobą, podobny mieli język i obyczaje Prusacy, Litwa i Żmudzini. W pożarze wojen domowych, wszczętych w Italii między Cezarem i Pompejem, opuściwszy dawne siedliska,