przy nim wojsko tylko zwycięzką walką wydobyć się mogło. Wprzódy jednak, nimby z Rusinem do rozprawy przyszło, uznawszy za rzecz potrzebną przemówić do swego rycerstwa i zagrzać je do walki, temi słowy rzecz uczynił: „Żołnierze! których męztwa doświadczyłem w wielu wojnach i przygodach dawniejszych, przychodzi nam dziś walczyć z nieprzyjacielem nierównie od nas liczniejszym. Sława nasza nie dopuszcza innej obierać drogi. Acz wiem, iż nowa wojna nie przyda wam odwagi, powiem jednak, co nam zagraża, i co według wszelkiego podobieństwa przytrafić się może. Widzicie nieprzyjaciela i z przyrodzenia srogiego, i naszym rozdraźnionego orężem, który nam wisi nad karkiem, i spodziewaném nadyma się zwycięztwem, kiedy wojska nasze porozpuszczane i po kraju rozbiegłe bez niebezpieczeństwa i niechybnej klęski naszej ani się zebrać ani przywołać nie dadzą. Jeśli przeto żyć chcemy zaszczytnie i swobodnie, jeśli pragniem ocalić nasze domy, żony i rodziny, chlubić się odniesionemi zwycięztwy, a narody podbite w posłuszeństwie i danniczej służebności utrzymać; jeżeli wreszcie Ruś żądamy uczynić hołdowniczą, i dzierżyć zabrane z niej bogate łupy i niewolniki; żelazem odeprzeć nam trzeba nieprzyjaciela, ogromnego wprawdzie liczbą, ale słabego na duchu i nikczemnego; wydrzeć mu śmiałym pogromem tę czczą nadzieję zwycięztwa, którą już przedwcześnie nadyma się i puszy. Bo i na cóż przyda się, żeśmy pokonali Czechów, shołdowali Morawy, i inne narody okoliczne zwalczyli i upokorzyli, jeżeli zwyciężeni Ruskim orężem, i od tak pierzchliwego tłumu spłoszeni, utracimy wszystko, czegośmy się krwią i odwagą naszą dokupili? Rozpoczęliśmy wojnę z Rusinami, aby rozszerzyć granice naszego królestwa: jeżeli tu nie wyjdziemy zwycięzko, stracimy co już było zyskane. Ja ufny w pomoc Boga, tuszę, że za waszą dzielną sprawą w dniu dzisiejszym znakomite nad tym tłumem nieprzyjacioł odniosę zwycięztwo. Miejcie więc dobrą nadzieję, której ja pełen rokuję, że do onych poprzednich tryumfów nowe i najświetniejsze przydam zaszczyty. A choćby ta nadzieja miała być płonną, sama konieczność, która ostatnią i najdzielniejszą bywa bronią, dodać nam powinna bodźca. W którąkolwiek stronę, żołnierze, zwrócimy oko, wszędy ostateczność zagraża; ucieczka jest nawet niepodobną, prowadzimy bowiem z sobą łupy wojenne. Otoczeniśmy do koła mnogością nieprzyjacioł, którzy czyhają na nasze gardła. Poddanie się zaś nieprzyjaciołom, ród wasz i imię napiętnowałyby wieczną niesławą i ohydą. Posiłków z Polski wtedy tylko moglibyśmy oczekiwać, gdyby stanowczej walki uniknąć można. Alić nieprzyjaciele, widząc nas w tak szczupłej liczbie, z największym zapałem sposobią się do rozprawy. Jeżeli więc zwyciężyć nie zdołamy odwagą, zwyciężajmy samą koniecznością. Złóżmy obawę śmierci jak równie nadzieję życia: każdy niechaj śmiało uderza na nieprzyjaciela. Lepiej kruszyć miecz na karkach przeciwnika, niźli własne pod jego oręż karki
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/201
Ta strona została przepisana.