nadstawić. Nie ceńcie tak drogo tych kilku lat przedłużonego żywota, który chociażbyście dziś ocalili, później, czy-to od powietrza, czy od jakiejkolwiek choroby albo przygody wszyscy utracim.“ Po tej przemowie, rycerstwo nabrawszy ducha, głośnym okrzykiem zawołało: że woli śmierć ponieść chwalebną, niż kroku cofnąć w boju. A król Bolesław, widząc swych żołnierzy tak ochoczych i dobrej otuchy pełnych, natychmiast wydaje hasło do walki, i idzie na spotkanie nieprzyjaciela, nachyliwszy kopije i rozpuściwszy konie w najszybszym pędzie. Gdy to widzą Rusini, zdziwieni, że nad wszelkie spodziewanie sami wyzwani są do boju, i że tak mała garstka rzuca się odważnie na ich tłumy, mieszają się nieco; ale wytrzymawszy pierwsze natarcie, krzepią w sobie powzięte nadzieje, i śmiało przyjmują bitwę. Wnet jednak postrzegłszy, że ich liczba znacznie się przerzedza, i że Polacy w swym zapale na wszystko gotowi (gdy król Bolesław każdego po imieniu zachęcał do boju) sprawili między nimi rzeź większą, niż po ich szczupłej sile można się było spodziewać, poczęli upadać na sercu i cofać swe zastępy; bo kiedy jedni legli, żaden z nadchodzących nie wątpił, że i jego cios dosięże. Przecież silni swoim ogromem, bronili się zacięcie. Twarda konieczność dodawała Polakom odwagi i zapału do walki, gdy otoczeni od mnóstwa nieprzyjacioł nie widzieli innego dla siebie środka, tylko w sile oręża. A Bolesław ile kroć dostrzegł, że się wahają, upewniał ich o zwycięztwie, byle jeno trochę dołożyli trudu. Sam nie przestając na powinnościach króla i wodza, z rycerstwem, które go nie odstępowało, rzucał się w odmęt boju, a tnąc i ścieląc trupem przeciwników, przełamał ich nakoniec, zmógł i pomieszał. Ręką własną i podjazdami swoich hufców siał wszędy pogrom zwycięzki; przyczém nie zaniedbał obowiązków dobrego wodza, gdzie tylko trzeba było pomocy, podbiegając z pośpiechem i zagrzewając walczących. A gdy się bitwa coraz bardziej wzmagała, już-to zachętą, już dobyciem miecza, już cięciem, a podstawieniem świeżych na miejscu rannych, popierał sprawę, tak iż trudno osądzić, czy więcej sztuką biegłego wodza, czy walecznością żołnierza przyłożył się do osiągnienia zwycięztwa. Ułatwił więc swoim i przyspieszył tryumf żądany, a sam okrył się chwałą zwycięztwa większego nad wszelkie oczekiwanie i nadzieje. Wszystko bowiem pełne było zamieszania, trwogi i popłochu. Sam książę Ruski Jarosław, widząc, iż sprawa jego coraz gorszy obrot bierze, i Rusini tył podają, zrzuca z siebie oznaki książęce, żeby go w ucieczce nie wydały, i przemieniając konie uchodzi przed ścigającemi go Polakami. Owe zaś tłumy nieprzyjacioł częścią wyścinane w boju poległy, częścią w plen dostały się zwycięzcom; mała tylko uchroniła się liczba rozproszeńców, którzy z drogi powszechnego odwrotu pierzchnęli na ubocza mniej znane. A tak wielka, jak mówią, rzeź była w obozie Rusinów, że krwią ich zafarbowana rzeka Bug znaczną przestrzeń czerwonym płynęła wartem. Rusini zaś
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/202
Ta strona została przepisana.