Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/23

Ta strona została przepisana.

a zarozumiałego pióra, ale najprzód gorącej miłości ku ojczyznie, a potém chęci wypełnienia twego rozkazu, któremu nie godziło mi się sprzeciwić, za twoję zwłaszcza ku mnie przychylność i względność. Starając się bardziej o prawdę a niżeli piękne pozory, starodawne dzieje łącząc z nowoczesnemi, i rzetelnie podając rzeczy prawdziwe albo przynajmniej bliskie pewności, mogące służyć czytelnikom dla przestrogi, pamięci i znajomości dziejów, gdy historykowi przystoi prawdę nad wszystko przekładać, usunąłem na bok i odrzuciłem niektóre podania, do kronik i latopism polskich niewłaściwie i niepoczesnie przymieszane, które wstręt słuszny obudzaćby mogły, a które zdają się trącić baśniami, i podobniejsze są do marzeń poetyckich niźli do historycznych powieści; aby naczynie czyste i przezorne nie kalało się trochą mętu, i według dawnego przysłowia nie marnował olej i praca. Boć nawet i w dawniejszych czasach powaga dziejowych opowiadaczów nie mogła tych rzeczy, jako oczywiście zmyślonych, obronić przed sądem ludzi wytrawnych i dobrze dziejów świadomych. O innych zaś, chociaż zdają się prawdziwemi, albo podobnemi przynajmniej do prawdziwych, nie śmiałbym z taką twierdzić pewnością, iżbym za nie ręczył głową, i aby je kładziono na wagę mego sumienia; już-to z tej przyczyny, że dziejów dawnością zatartych nie godzi się objaśniać własnemi mniemaniami i domysłami, już dlatego, że rzeczy, które mam opowiadać, zbyt wiekami odległe i pomroką czasu są zaćmione, tak iż trudno osądzić, czy je za prawdziwe przyjąć czy odrzucić należy; jakoż nie wiele znajdowało się w owych czasach u Polaków, albo raczej wcale nie było pism, które są jedyną rękojmią wszelakich dzieł ludzkich i wydarzeń; a jeżeli zachowywały się jakie w składach prywatnych lub publicznych, te poginęły w częstych pożarach, gdy w owe czasy Polacy wszystkie niemal domy i grody z drzewa budowali: co zaś staranniej do naszego dochowało się wieku, to szczupłym tylko jest zabytkiem dziejów, i to wielce zwikłanych i urywkowych, tak iż z nich nie można było wydobyć jasnego obrazu przeszłości. Trudną zaiste i mozolną jest rzeczą złożyć w takowy obraz prawdę dziejową, gdy niepodobna, aby piszący sam wszystkie oglądał wypadki, które często cudze opowiadanie, powodowane przychylnością lub niechęcią, przekręca i kazi, a miasto wyjaśnienia prawdy, zaciemnia ją i głuszy. Ze wszystkiego zaś najtrudniej dziejopisowi uniknąć obrazy, zelżywości i błędu, a umieć podobać się i dogodzić każdemu, zwłaszcza nieświadomemu rzeczy i ich przyczyn, o których nie łacno jest sądzić z samych wypadków, gdy nawet ci, którzy byli obecnemi ich świadkami, często je niezgodnie opowiadać zwykli. Ale słowa potrafić do rzeczy, a rzeczy umiejętnie zastosować do czasu, i opisując, co się w różnych a odległych od siebie stronach i wiekach wydarzyło, zdołać wszystko piórem wierném i rzetelném, a nadto gładkiém i ozdobném wyłuszczyć, i należycie w mowie roztoczyć, trudném i prawie niepodobném jest dziełem, dla człowieka nawet obdarzonego wielkiemi zdolnościami, bystrym dowcipem i obszerną pamięcią, których ja przymiotów (wyznaję) nie tylko w tak wysokim stopniu, ale nawet w słabém podobieństwie i odcieniu nie posiadam. Jeśliby mi zaś kto przyganiał, że opisywałem nie same dzieje Polski, ale i Czeskich, Węgierskich, Ruskich, Pruskich, Saskich, Litewskich i Rzymskich, a nadto papieży, cesarzów i królów historyi, od wielu nieznanej, dotykałem, niechaj wié, że to czyniłem z rozmysłu, i powodowany potrzebą wyświecenia prawdy. Albowiem kraje te miewały styczność z Polską, już-to z powodu rozlicznych sojuszów i wojen, już podobieństwa języka i bliskiego sąsiedztwa, tak, iż często pod jednego władcy rządem zostawały. Gdy więc z dziejami Polskiemi wiele