Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/248

Ta strona została przepisana.
Rok Pański 1038.
Brzetysław książę Czeski w czasie wichrzących w Polsce zamieszek wtargnąwszy do niej zbrojno, bierze przemocą Wrocław i Poznań, potém Gniezno i kościół tameczny grabieżą pustoszy, i ciało Ś. Gaudentego arcybiskupa zamiast ciała Ś. Wojciecha, tudzież pięciu braci Męczenników zwłoki, wraz z wszystkiemi skarbami kościoła i mnogą zdobyczą uprowadza.

Brzetysław książę Czeski, widząc królestwo Polskie wojną domową, i gorzej nawet, bo zapamiętałością szlachty i gminu szarpaném i rozrywaném, a od swego króla i pana opuszczoném, postanowił na nie jak na zdobycz gotową uderzyć, i większe jeszcze zwalić klęski, w przekonaniu, że mu żadnego nie stawi oporu. Pobudzała go do tego nie tylko pamięć krzywdy, którą był Bolesław król Polski wyrządził dziadowi jego Bolesławowi książęciu Czeskiemu pozbawieniem go wzroku, ale nadto zazdrość i nienawiść, i żądza przewrotna opanowania albo przynajmniej wywrócenia obcego królestwa. Zebrawszy więc zbrojne tłumy szlachty i chłopów, wkracza do Polski, i miasta jej zamożniejsze i większe, jako to Wrocław, Poznań, tudzież drobne miasteczka, wsie i włości, które w pożarze wojny domowej jeszcze ocalały, grabieżą pustoszy i pali. Postąpiwszy nakoniec pod Gniezno, stolicę Polski, ani położeniem ani sztuką warowne, a do tego pozbawione obrony, z łatwością je zdobywa: a gdy w mieście tak znakomitém i sławném nie znalazł u szlachty zdobyczy łakomstwu swemu odpowiedniej, jaką sobie zakładał, nikt bowiem w niem nie pozostał, prócz podłych niewolników, zapalony chciwością postanawia złupić i obedrzeć kościoły. Ale Bóg Wszechmogący raczył tu pokazać moc swoję, i zesłać cud widomy w obronie, aby miejsce święte nie utraciło swego największego i najznakomitszej wartości skarbu, i aby dał poznać, jak wielkiej świętokradztwa zbrodni bezbożny i pogański Brzetysław chciał się dopuścić. Gdy bowiem sam książę Brzetysław do kościoła katedralnego Gnieźnieńskiego Ś. Maryi, który złupić postanowił, wchodzi, na samym zaraz wstępie, u progu, i jego i wszystko rycerstwo i całą tłuszczę zbrojną dotknęła ślepota i otrętwienie ciała, które ich dłużej jak trzy dni wstrzymywało, ile kroć usiłowali wedrzeć się do kościoła i łupić miejsce święte. A tymczasem, w ciągu owych trzech dni, za łaską Baranka Bożego, który przepuścił wprawdzie na Polskę chłostę, nie dozwolił jej przecież do ostatka upaśdź, kilku z pozostałych kapłanów kościoła Gnieźnieńskiego, (inni bowiem przerażeni zgiełkiem wojennym rozbiegli się) ciało Ś. Wojciecha biskupa i męczennika, w tym kościele złożone, przewidując, iż je Czesi zechcą zabrać, unoszą z miejsca, gdzie przez wiele