lat, jak powszechnie było wiadomo, spoczywało, i przechowują w ustronku niepozornym, potrząsnąwszy je z wierzchu i przysypawszy żwirem. W one także dni Brzetysław książę Czeski nakazał w całej okolicy szerzyć spustoszenia i chłopstwo zajmować w niewolą, tusząc, że gdy rzeczpospolitą Polską, wojnami domowemi skołataną, do reszty swym orężem wyniszczy, Czeskie księstwo stanie się potężniejszém. Już ślepota i otrętwienie członków przez trzy dni trwające odstręczały Czechów i książęcia ich Brzetysława od zamierzonego łupieztwa świątyni; uznawszy słusznie cud i karę Boską nad sobą, i pojąwszy w całej wielkości zbrodnię świętokradztwa, której się dopuścić chcieli, odstąpili od swego przedsięwzięcia. Ale Sewerus biskup Praski, który się był wmieszał do tej wojny niesprawiedliwej, obecny na ów czas w Gnieźnie, poduszczał i zapalał Czechów, dość już skłonnych do łotrostwa i grabieży, aby zamiar swój zbrodniczy wykonali, twierdząc, że owo otrętwienie i ślepota nie były karą wymierzoną za chęć złupienia kościoła Gnieźnieńskiego, ale za dawne ich przestępstwa i zbrodnie przeciw wierze katolickiej, za niedozwolone związki małżeńskie i popełniane zabójstwa, za cudzołostwo, pijaństwo, gwałcenie dni niedzielnych i świątecznych wymuszaną od poddanych robocizną, za grzechy wszeteczeństwa, grzebanie zmarłych po miejscach niepoświęconych, a pomijanie kościołów i smętarzy, łupienie świątyń, uciskanie ubogich i wydawanie wyroków niesprawiedliwych. Dla oczyszczenia się z takowych grzechów, Sewerus biskup Praski nakazuje książęciu i Czechom post trzechdniowy. Po którego dopełnieniu, obowiązują się przysięgą porzucić te sprosne występki, któremi się dotąd kalali. A potém wpadłszy do kościoła Gnieźnieńskiego, gdy im już ślepota jak wprzódy nie przeszkadzała, z łakomą chciwością i nieukróconém rąk drapiestwem rzucają się na wszelakie świętości, i rozrywają między siebie sprzęty kościelne, pełni przekonania i wiary, że Bóg sprzyja ich sprawie. Przytrzymawszy potém kapłanów kościoła Gnieźnieńskiego, którzy przy nim byli pozostali, nie już obelgami tylko i męczeństwem, ale najhojniejszemi nawet obietnicami nagabają, aby pokazali, w którém miejscu ciało Ś. Wojciecha biskupa i męczennika było zachowane. Oni zręcznego i przebiegłego używszy podstępu, ukazują im zwłoki Gaudentego arcybiskupa Gnieźnieńskiego, brata Ś. Wojciecha, udając, że to było ciało tegoż Świętego. Czesi zaraz temu uwierzyli, gdy i grobowca i miejsca okazałość, i godła ozdób biskupich, któremi przyodziane było ciało Gaudentego, świadczyły za ich zeznaniem. Zabierają więc Czesi zwłoki Gaudentego z niezmierną radością, w przekonaniu, że dostali do rąk ciało Ś. Wojciecha męczennika tryumfują; i pieśniami swemi napełniają kościół Gnieźnieński. Potém uroczyście i z wielką okazałością wyprowadzają je z kościoła i do swego obozu przenoszą. Które-to podejście uwiodło Czechów, jak wierzyć można, z dopuszcze-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/249
Ta strona została przepisana.