i podmowy matki, która mu ciągle ten zamysł odradzała. Kiedy zaś postanawiał osiąśdź w Niemczech albo we Francyi, zaraz stawały mu w myśli obelżywe wyrzuty i upokarzające z ust nieprzyjaciół nazwisko wygnańca. Strudzony taką walką, żeby uniknąć wszelkiej niesławy, zatrzeć doznane zniewagi, a dostąpić chwały i szczęśliwości królestwa Bożego, umyślił wstąpić do klasztoru i w ścisłym zakonie Chrystusowi służyć. Takie uczyniwszy postanowienie, jako środek do wyjścia z wszelakich trudności, udaje się z Francyi do Włoch, do Ś. Romualda, który pod ów czas słynął wielką świątobliwością. Darowawszy mu bardzo pięknego konia, którego był wziął z sobą z Polski, wyznaje przed nim z ufnością, kim był, jakiego rodu, jakiej krwi i godności, jakich wreszcie doznał przygód, i czego nadal pragnął. Prosi go o potwierdzenie swego zamiaru; a otrzymawszy z rąk jego szatę zakonną, wraca do Francyi, i za zezwoleniem matki, królowej Ryxy, wstępuje do klasztoru Ś.
Benedykta, zwanego Kluniackim, a słynnego wtedy wielką liczbą zakonników. Tam więc utaiwszy świetność swego znaczenia i rodu, postrzyżony na mnicha i przyodziany w szatę Ś. Benedykta, po stanowił ukrywać się na zawsze, i z całą ostrością zakonnego życia, jaką to miejsce na ów czas słynęło, w ślubach czystości i pobożności poświęcać się służbie Bożej. Rzeczony klasztor Kluniacki tak hojnym od królów Francuskich opatrzony jest posagiem, i takiem napełniony mnóstwem zakonników, iż ciągle miewa po dwunastu przeorów, i tyleż zgromadzeń zakonnych pod ich zwierzchnością i zarządem stojących, trzynastego zaś ma opata.
Jarosław książę Ruski, widząc Polskę wojnami wewnątrz i zewnątrz zatrudnioną i z sił prawie wyzutą, zbiera znaczne wojsko, i dwiema drogami, lądem i wodą najeżdża Mazowsze, które ogniem i grabieżą pustoszy, a zagarnąwszy wielką liczbę ludzi obojej płci w niewolą, na Ruś powraca.
W czasie tych niepowodzeń krajowych, wojen domowych i zewnętrznych, które na Polskę sprawiedliwą od Boga zesłane były karą, Bossuta arcybiskup Gnieźnieński, mąż prawy i świątobliwy, nie ustawał dniem i nocą w żalu, płaczach i narzekaniach, które były jego chlebem powszednim, a któremi strawiony i po męczeńsku znękany wyzionął nakoniec ducha, stę-