ski. Spełniły się we wszystkiém proroctwa Bolesława Chrobrego, pierwszego króla Polskiego, który umierając przepowiedział: „że Polska z własnej winy skołatana będzie wojnami i poszarpana od narodów.“ Wśród tylu jednak i taką nawałą bijących na Polskę nieszczęść, to jedno było jej ratunkiem i ucieczką, że znaczna część mieszkańców chroniła się w miejsca bagniste, między leśne brody i zatopy, dzikim zwierzętom ledwo dostępne, w których swoje bydło i statki przechowywali. Inni, sprzykrzywszy sobie ustawiczne w kraju grabieże i wojny, w mniemaniu, że te klęski coraz więcej wzmagać się będą, wynosili się z dziećmi i dobytkami swemi do krajów za Wisłą ku Rusi i Litwie położonych, rozumiejąc, że przebywszy rzekę ujdą grożącego niebezpieczeństwa. A że ziemia Płocka od zawichrzeń wewnętrznych mniej niż inne ucierpiała, liczne zatém tłumy uciekających do niej się garnęły, jakby do obronnej jakiej warowni. Był na ów czas między panami Płockimi mąż pewien, śmiałego i wyniosłego umysłu, nazwiskiem Masław, niegdy Mieczysława króla Polskiego cześnik, który później ziemię tę swojém nazwał imieniem. Ten celując nad innych rodem i zdolnościami, że nadto głównym był sprawcą wygnania królowej Ryxy z synem jej Kazimierzem, snadno w odmęcie powszechnej zamieszki uchwycił władzę najwyższą, przywdział purpurę, i wszystkich ziemi tej mieszkańców, częścią obojętnych, częścią przychylnych jego sprawie, uczynił się książęciem. Używszy z razu namowy i zachęty, a potém ująwszy serca naprawieniem tego co było zepsowaném, przywłaszczył sobie zwierzchnictwo i panowanie. Przyciągnąwszy wreszcie do siebie tych wszystkich, którzy uganiali się za zdobyczami i grabieżą, albo pałali żądzą wyniesienia się i powiększenia swej władzy, wkrótce u Połoczan zjednał sobie powagę i wziętość. Przebiegły w czynach i w mowie, i do podejść chytrych sprawny, złudziwszy umysły czczemi obietnicami, tyle dokazał, że go uznano książęciem i panem. Nie trudnoć pod ów czas było ogarnąć najwyższą władzę, gdy wszyscy w rozpaczy zwątpili już o rządzie, i pragnęli, aby ktokolwiek użyczył im ratunku i opieki, i gdy wszystko królestwo, wewnątrz i zewnątrz klęskami uciśnione i rozerwane, stało się pastwą łupieżców. Bowiem zapalił się był gniewem Najwyższy, i nie chciał dłużej cierpieć Polaków zbrodni, które go wywoływały; dopuścił więc, aby ich chwała, którą dotąd utrzymywał, ściemniała i upadła. Zawistne jakieś losy, albo lepiej mówiąc, własne Polaków przewinienia i grzechy to sprawiły, że rzeczpospolita wzniesiona do szczytu wielkości, prędzej jeszcze niżeli wzrosła, strąconą została na ostatni stopień poniżenia.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/258
Ta strona została skorygowana.