Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/259

Ta strona została skorygowana.
Panowie Polscy, tknięci nieszczęściami ojczyzny, postanawiają przywołać z zagranicy Kazimierza. Wyprawieni posłowie do matki, dowiedziawszy się, że został mnichem, udają się do Francyi, gdzie go zastają dyakonem i już ślubami zakonnemi związanym. Opat miejscowy odsyła ich do Rzymu, dla wyjednania mu u papieża powrotu do kraju.

Wszyscy panowie i dostojnicy Polscy odstąpili z rozpaczą rzeczypospolitej, i niezdolni trafić żadnej skutecznej rady, pozamykawszy się po zamkach, miejscach bagnistych i niedostępnych, oczekiwali co chwila upadku ojczyzny i swej własnej zagłady. A gdy w ten sposób Polska, skołatana od wewnętrznych i zewnętrznych nieprzyjacioł, do ostatniej prawie chyliła się zguby, gdy wszystkimi w popłochu miotała jakby burza gwałtowna; światło jakieś, niby z nieba spuszczone, zawitało do serc nowym promieniem pociechy. Biskupi bowiem i panowie Polscy, pragnąc ocalić szczupłe i z życia niemal wyzute szczątki królestwa, w częstych między sobą naradach i pomówieniach układali, jakiemiby środkami rzeczpospolitą do dawnego stanu przywrócić można. Ale chociaż wszyscy zgadzali się na to, że bez króla i zwierzchniego władcy niepodobna ani złego usunąć, ani królestwa do należytego przywieśdź składu i porządku, różnili się przecież w zdaniach co do wyboru pana. Niektórzy chcieli, żeby z pomiędzy książąt sąsiednich albo z rycerstwa wybrać króla. Ale i to zdanie odrzucono, jako pociągające za sobą wiele trudności; obawiano się bowiem, że gdyby którego z książąt obrano, a ten nie przyjął władzy, państwo doznałoby pogardy; a gdyby z pomiędzy rodaków, doznałoby niechęci i zawiści. Inni radzili szukać wygnanego z kraju i tułającego się u obcych tronu następcy, królewica Kazimierza, i usiłować wszelkiemi sposoby skłonić go do przyjęcia rządów. Pewną albowiem było rzeczą, że dopóki on żył, żaden ślachetnie myślący i rozsądny książę nie chciałby panować w królestwie Polskiém, tak zwłaszcza zwichnioném i rozerwaném. Ani godziło się lekceważyć potomka królewskiego rodu, któremu słusznie należało dziedzictwo i następstwo: owszem, można się było spodziewać w Kazimierzu świetnych przymiotów dziada. Uważano zgoła, że nie było innego książęcia, któryby zdołał snadniej i podźwignąć królestwo, i do dawnej przywrócić całości; że niesłusznością byłoby zapominać o dobrodziejstwach, które Bolesław Wielki, pierwszy król Polski, narodowi i ojczyznie wyświadczył, i wnuka jego pozbawiać królestwa, któremu on cnotą i dzielnością swoją pierwszy uzyskał koronę. To zdanie gdy od wszystkich przyjęte zostało z upodobaniem, a panowie jednomyślnie zgodzili się na to, że królestwo Polskie nie może inaczej wrócić do swego stanu dawnego i powagi, jedno gdy król Kazimierz