pokornie: „ażeby się lepszym dla nich okazał niżeli oni byli dla niego, i aby tym, którzy dawniej zawinili niewdzięcznością, ale teraz żebrzą z pokorą, dał się przejednać i przebłagać, bądź-to z ludzkości samej, bądź przez wzgląd na ojczyznę.“ Poznaje książę Kazimierz panów swego królestwa, i raduje się wielką w sercu pociechą z ich przybycia: ale sam nie wie, co ma począć, jakie okazać uczucie, jaką przybrać postawę wobec posłów i panów Polskich, których cel przybycia przez nich samych został mu oznajmiony. Już był bowiem wstąpił do klasztoru Ś. Benedykta, już przyjął stopień dyakona, wyrzekł się własnej woli i poddał w posłuszeństwo zakonne; wiedział, że mu bez pozwolenia opata nie wolno było nawet rozmawiać z posłami, a tém mniej wracać do stanu świeckiego. O czém usłyszawszy posłowie z ust Kazimierza swego książęcia, udają się do opata Kluniackiego, a złożywszy mu stosowne podarki, opowiadają, zkąd i po co przybyli, przekładając rzecz temi słowy: „Królestwo Polskie, przez nieobecność książęcia swego Kazimierza, wygnanego z ojczyzny niesprawiedliwą panów niechęcią, długiemi wewnątrz i zewnątrz skołatane klęskami, w takim jęczy ucisku i strapieniu, że niedola jego nawet w zawistnych przeciwnikach i nieprzyjaciołach litość obudza. Klęsk tych i nieszczęść kraju ani nawet wyliczyć i opowiedzieć nie jesteśmy w stanie. Naprzód niezgody i zawichrzenia domowe, a potém napady uderzających zewsząd nieprzyjacioł, wyzuły je z dawnej chwały i ozdoby, którą jaśniało aż do zazdrości. Nawałą rozmaitych przygód zniszczone, poszarpane, rzeziami ustawicznemi i morderstwy ogołocone z ludności, zmienione prawie w pustynią, skalane zbytkami i wszeteczeństwem, wydane na łup grabieżców i wydzierców, dopuściło u siebie pogwałcenia wszystkich praw boskich i ludzkich. Chwiejące się w wierze, nie dochowujące obrządków, w obyczajach i prawach idące za ślepym popędem woli, zdeptawszy bezkarnie swobody i przywileje kościołów, kapłanów i sług Bożych, i świętokradzką ręką targnąwszy się na ich własności, otwarło wrota wszystkim zbrodniom i bezprawiom. A lubo ku odwróceniu i wstrzymaniu tylu nieszczęść probowano rozmaitych środków, żaden przecież nie spełnił naszych nadziei. Wszystkich nas zatém Polaków, tak duchownych jako i świeckich, którzyśmy jeszcze pozostali, zdania i głosy uchwaliły, że królestwo Polskie inaczej ocaloném być nie może, tylko przez sprowadzenie królewica naszego Kazimierza, którego w twoim znajdujemy klasztorze. I swojém więc, i tych których poselstwo sprawujemy, imieniem, błagamy cię Ojcze Wielebny, ażebyś przez litość nad tém królestwem, tylu srogiemi przygodami, tylu ciosami nieszczęść znękaném i do upadku nachyloném, raczył oddać nam zakonnika twego, a naszego książęcia, i odesłać do Polski, dziedziny jego królewskiej, gdzie odziany w purpurę, większą i milszą uczyni ofiarę Bogu, wskrzeszając królestwo ojca swego i dziada, przywracając w niém rząd
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/262
Ta strona została skorygowana.