Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/276

Ta strona została skorygowana.

względu na dobrodziejstwa, jakiemi go niegdyś Mieczysław król Polski obdarzył. Od ojca bowiem króla Kazimierza zaszczycon był dostojeństwem (podawał zwykle królowi kubek jako cześnik). Człowiek zuchwałości nieukróconej, pychy nieznośnej, jął na nowo wojną domową odświeżać rany rzeczypospolitej, i podniósł oręż przeciw Kazimierzowi, wsparty od Płoczan i Prusaków, w przekonaniu, że zbrodnia, jakiej się dopuścił przeciw królowej Ryxie i Kazimierzowi, zbyt wielką była, aby mu król Kazimierz mógł przebaczyć: niema bowiem tak wielkiego dobrodziejstwa, któremuby złość ludzka nie zdołała ubliżyć. Pozaciągał więc posiłki od zagranicznych sąsiadów, i zgromadził w swój zastęp nie tylko szlachtę znakomitszą, ale i lud prosty i poddanych, obiecując sobie łatwe nad Kazimierzem królem Polskim zwycięztwo. Pokrzepiał go w nadziei stan bezbronny królestwa, już-to od nieprzyjacioł już od swoich wyniszczonego. Zaufany w znaczną liczbę własnego i posiłkowego wojska, pogardzał szczupłą garstką tych, którzy stali po stronie króla Kazimierza. Bunt przeto Masława wielu strachem przeraził, i samemu nawet Kazimierzowi nie mało sprawił kłopotu. Był-to bowiem człowiek chytry i podstępny, w zuchwałych uroszczeniach podnoszący się nad zakres swego stanu, żadną nie zmieszany przygodą, który doznawszy wielkich od króla Mieczysława względów, za liczne dobrodziejstwa stał się nieprzyjacielem syna. Kazimierz król Polski, oburzony i zniecierpliwiony zuchwalstwem buntownika Masława, który będąc jego służebnikiem i poddanym, a co większa zobowiązanym łaskami ojca Mieczysława, pierwszy podniósł przeciw niemu rokosz i wziął się do oręża, pogardziwszy wieściami, jakie przychodziły z Mazowsza, postanowił pobić Masława, nimby jeszcze zdołał ściągnąć posiłki od zagranicznych sąsiadów. Zaufany jedynie w swoich starych wysłużeńcach, których miał z Polski, i tych, których był z Niemiec przyprowadził, wkroczył do Mazowsza, zamierzywszy schylić je pod swoje prawe zwierzchnictwo razem z Masławem. Przybył mu też na pomoc Jarosław książę Ruski, rodzony brat jego żony, z całą potęgą Rusi. Masław uwiadomiony od swoich o nadciągających hufcach królewskich, chociaż nie miał był jeszcze wszystkich wojsk zebranych, tusząc że w walce pokona króla Kazimierza, zachodzi mu drogę i stacza bitwę. Mazury czyli Płoczanie, nie pomnąc w swej zawiści jaką popełniali zbrodnię, ani zważając, że nie na nieprzyjaciela ale na własnych współrodaków, nie na obcego wdziercę lecz na prawego króla, któremu Masław winien był uległość, podnosili oręż, występują zuchwale przeciw królowi, swemu przyrodzonemu panu, i przeciw współobywatelom swoim, ujmując się za przywłaścicielem i samosłańcem, i uzbrajając ręce bezbożne w obronie niegodziwej sprawy. Walczono z obojej strony odważnie i z zaciętością; lecz gdy sprawiedliwy gniew króla dodawał siły rycerstwu, wojsko Masława