Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/296

Ta strona została skorygowana.
Rok Pański 1051.
Henryk cesarz przybywa osobiście z wielkiém wojskiem do Węgier; ale dla braku żywności, spowodowanego chytrością Węgrów, nic nie zdziaławszy wraca do kraju.

Nie mógł przecież znieść tego obojętnie, że wyprawa zawieszona przeciw Węgrom i Pannonii pod kierunkiem Gebharda biskupa Ratysbońskiego spełzła na niczem. Zebrawszy zatém potężniejsze jeszcze siły, ruszył osobiście do Węgier, aby się pomścić śmierci króla Piotra i zuchwalstwo Węgier ukrócić. Sam zbrojne rycerstwo prowadził lądem, Gebhardowi zaś biskupowi Ratysbońskiemu kazał wieźć na statkach Dunajem żywność potrzebną, ażeby wojsko jego nie cierpiało głodu. Andrzej król Węgierski i książę Bela, brat jego rodzony, pomiarkowawszy, że bez jawnego niebezpieczeństwa nie zdołaliby stawić czoła przeciwnikowi, postanowili palić wszystko i niszczyć, kędy tylko cesarz z wojskiem miał przechodzić; wieśniakom zaś z bydłem i dobytkami swemi wynosić się kazali w odleglejsze i mniej dostępne okolice, zniszczywszy ogniem nawet zboża na pniu stojące. Tymczasem Gebhard biskup Ratysboński, prowadzący na statkach zapasy żywności, przybył do Jawryna, a nie wiedząc gdzie się cesarz obracał w pochodzie, wysyła za nim gońca z pisaniem i prośbą, aby go zawiadomił, dokąd się miał dalej udać. Aliści Węgrzy schwytawszy wysłańca, stawili go przed królem Andrzejem; innego zaś Niemca, który dał się podstawić w jego miejsce, odsyłają do Gebharda, niby w imieniu cesarza Henryka z oznajmieniem, że z powodu rozruchów wybuchłych w Niemczech cesarz przymuszony był poniechać wojny z Węgrami i wracać do Niemiec, nakazuje mu przeto, „aby i on jak najspieszniej powracał.“ Ten gdy podsunionego w ten sposób zdradziecko usłuchał rozkazu, zaraz wojsku cesarskiemu począł niezmierny głód dokuczać, który niebawem inną jeszcze sprowadził klęskę, to jest mór i biegunkę. Trapili przytém Węgrzyni wojsko cesarskie, z zasadzek i miejsc ukrytych miotając strzały zatrute na Niemców, zwłaszcza w porze nocnej wychodzących na paszę, albo biegających po włościach za wyszukaniem żywności: żaden zaś z ugodzonych taką strzałą nie uchronił się śmierci. Cesarz zatém widząc, że wojsku jego, aczkolwiek potężnemu, które z sobą prowadził, nie tak odwagi, jako raczej sposobności do walki i niezbędnej brakowało żywności, że wiele już ludzi utracił, już-to głodem, już chorobami, już wreszcie zarazą wytępionych, usłuchał głosu roztropności, i wrócił z wojskiem do Niemiec, odłożywszy na czas sposobniejszy rozpoczętą wyprawę.