Przerwać i skrócić przychodziło żal i smutek, którym zgon przedwczesny Kazimierza króla Polskiego ogarnął najznakomitszych serca Polaków, acz słuszny to był żal i szczery, nie mogli bowiem Polacy pana tego i króla dosyć opłakać. On opuściwszy ustroń klasztorną, wydobył ich z niedoli, pocieszył zasmuconych, i z ostatecznego prawie upadku wydźwignął, podniósł i blaskiem nowym ozdobił. Pod jego panowaniem Polacy stłumiwszy i wytępiwszy postronnych nieprzyjaciół, spoczywali bezpiecznie i swobodnie, przy zakwitającém bogactwie i pomyślności. Biskupi więc i panowie Polscy poczęli naradzać się względem wyboru nowego króla. Nareszcie postanowili, a zdaniem swojém pociągnęli za sobą szlachtę i naród wszystek, aby na tron wynieść Bolesława, pierworodnego syna królewskiego, już-to z powodu że był najstarszym, już dlatego, że nad wiek swój odznaczał się rozumem, szczególniejszą sprawnością, hojnością wspaniałą i innemi cnotami królewskiemi, że wreszcie sam ojciec naznaczył go swoim następcą. Przyczyniły się do tego i prośby matki, królowej Dobrogniewy, która z płaczem wielkim i łkaniem błagała radców, iżby nie dopuszczali żadnej zwłoki, jako niebezpiecznej dla rzeczypospolitej, acz wszyscy ją doradzali, i zaklinała, aby przyspieszyli koronacyą syna jej Bolesława. Gdy więc stanęła ta uchwała i zgodne głosy ją potwierdziły, udano się do stolicy Gniezna (miejsce to bowiem z dawnego zwyczaju miało ten przywilej i powagę) i w kościele Gnieźnieńskim dwaj arcybiskupi, Stefan Gnieźnieński i Aaron Krakowski, tudzież biskupi Hieronim Wrocławski, Poznański, Płocki, Kruszwicki i Chełmiński, wśród powszechnej radości panów i szlachty, ukoronowali i namaścili przed wielkim ołtarzem rzeczonego książęcia Bolesława, najstarszego syna króla Polskiego, który liczył natenczas lat siedmnaście. Nie tylko zaś sam dzień koronacyi, lecz i wiele następnych zeszło na zabawach i igrzyskach; a wszyscy prałaci i panowie, zaproszeni do stołu królewskiego, podzielali przez te dni wspaniałe biesiady. A tak w miejsce największego smutku nastąpiła radość i ochota: wszyscy bowiem pocieszali się nadzieją, że królestwo przezornym opatrzone zostało stérem i zwierzchnictwem.
Szczepan, arcybiskup Gnieźnieński, przesiedziawszy na stolicy lat dziewiętnaście i miesięcy dwa, umarł dnia 7 Marca; pochowany w kościele Gnieźnieńskim. Po nim nastąpił Piotr, rodem Polak, szlachcic z do-